W Międzyrzecu Podlaskim przestała działać miejsko-prywatna maszynka fotoradarowa do zarabiania pieniędzy. Miejscowe władze samorządowe rozważają zakup fotoradaru.
Artur Grzyb, burmistrz Międzyrzeca, informuje, że w ciągu roku do kasy miasta wpłynęło ponad 250 tys., z czego 80 tys. zł pobrała firma posiadająca fotoradary.
– Sposób wydzierżawienia i użytkowania fotoradaru wywoływał pośród mieszkańców miasta i okolicznych wsi ogólne oburzenie. Odbywało się polowanie na kierowców. Strażnicy stali niejednokrotnie przy obwodnicy, przy ul. Jelnickiej i z zaskoczenia karali kierowców, którzy przekraczali tam prędkość – podkreśla Jerzy Panasiuk z miejscowości Wysokie (radny powiatowy). Dodaje, że ludzie byli zniesmaczeni tym, że na tych "polowaniach” zarabiała prywatna firma.
Niedawno Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji skontrolowało wykorzystywanie przez gminy fotoradarów wynajmowanych od prywatnych firm. Wskazało na naganne praktyki m.in. w Międzyrzecu Podlaskim. Wytknęło płacenie prowizji za usługi fotoradarowe oraz dopuszczenie pracowników prywatnej firmy do dokumentacji dotyczącej konkretnych osób.
– Po tej kontroli będziemy przekazywać wojewodom do końca roku sugestie dotyczące fotoradarów w gminach – informuje Jacek Sońta, naczelnik wydziału prasowego MSWIA.
Burmistrz Grzyb jednak traktuje już sprawę współpracy miejsko-prywatnej z fotoradarem jako historyczną: W październiku wygasła umowa dzierżawy fotoradaru. Zalecenie wojewody wykonaliśmy. Czekamy na uregulowania prawne dotyczące sprawy użytkowania fotoradarów przez gminy. Kiedy będzie można, prawdopodobnie zakupimy fotoradar kosztujący około 150 tys. zł (wraz z przeszkoleniem).
Jarosław Janicki, oficer prasowy bialskiej policji, przyznaje, że międzyrzecki fotoradar się sprawdził.
– Wskazuje na to chociażby liczba ujawnianych przez niego wykroczeń drogowych. Świadomość kierowców, że takie urządzenie działa na terenie miasta, z pewnością skłoniło ich do ograniczania prędkości.