Mróz trzyma, ale za to nie pada śnieg. Samorządy nie muszą na razie oczyszczać lokalnych dróg. Ale jeżeli zima zaatakuje, mieszkańcom wielu wsi zagrozi odcięcie od świata
Plan awaryjny na wypadek zimowej klęski opracował wójt Piotr Kazimierski z Drelowa. Do Dyspozycji ma strażacki star z pługiem z OSP w Łuzkach. Jeżeli nie da rady, samorząd podnajmie 3 miejscowe firmy z dobrym sprzętem. Najciężej może być w Sokulach, najdalej położonej od centrum gminy miejscowości. Tamtejsza droga musi być non-stop czynna, bo dzieci dowożone są do szkół w Dołdze i Witorożu. - Przewidzieliśmy na odśnieżanie dodatkowe pieniądze. Od pogody zależy, czy je wykorzystamy - mówi Piotr Kazimierski.
Mieszkający na koloniach są zdani tylko na siebie. Tak jest na przykład w Komarnie na terenie gminy Konstantynów. - Pięć takich gospodarstw znajduje się pod lasem. Droga jest nieutwardzona, ciężko tam w zimie dojechać - wyjaśnia Iwona Gizan, żona sołtysa Kolonii Komarno.
Nie mają lekko mieszkańcy Antolina w tej samej gminie. - Sami odśnieżamy, nikt nam nie pomaga - zaznacza sołtys Czesław Krzyżanowski. Jeden z gospodarzy wypożycza innym swój pług, ale najpopularniejszy sposób, to przebijanie się przez zwały śniegu ciągnikami. - Jeden robi ślad, a jak to nie pomaga, ustawia się kilka ciągników i ruszają jeden za drugim - opowiada sołtys.
W powiecie bialskim tylko dwie jednostki OSP mają sprzęt odśnieżający. Oprócz wymienionej w gminie Drelów, drugą jest OSP w Rokitnie. Tamtejszy samorząd już kilka lat temu zadbał o odpowiednie wyposażenie. •