– Banda trojga w komplecie – żartował na spotkaniu promocyjnym książki "Marek Trela. Moje konie, moje życie" były wieloletni prezes janowskiej stadniny. Bo wśród licznie zgromadzonej publiczności byli m.in. Anna Stojanowska i Jerzy Białobok, których w lutym podobnie jak Marka Trelę z pełnionych funkcji zwolniła Agencja Nieruchomości Rolnych.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Ale wtorkowe spotkanie w warszawskim Forcie Sokolnickiego dotyczyło przede wszystkim hodowli koni arabskich, bo o tym też głównie opowiada książka, w której Ewa Bagłaj przepytywała Marka Trelę, który ze stadniną w Janowie Podlaskim związany był od 1978 roku. Na początku pracował tu jako lekarz weterynarii, a w fotelu szefa zasiadał od 2000 roku. Ale z końmi "wziął ślub", jak mawia, już w dzieciństwie.
– Mieszkałem na warszawskim Kole niedaleko CWKS Legia, chodziłem z rodzicami na spacery i widziałem trenujących jeźdźców. To był fascynujący widok. Od małego chciałem być jak najbliżej koni. W wieku lat 12 zapisałem się tam do szkółki jeździeckiej – wspominał Marek Trela, odpowiadając na pytania prowadzącej spotkanie Karoliny Ferenstein-Kraśko.
Legendarny hodowca podzielił się też jednym z ważniejszych momentów w jego karierze. – To było w sercu pustyni Nadżd w Arabii Saudyjskiej w 2008 roku. Pianissima wygrała swoją klasę wiekową, zdobyła złoty medal czempionki klaczy starczych. Przy dekoracji słuchałem tam hymnu Polski. To miejsce z którego setki lat temu wyszły przecież konie arabskie. To pokazywało jaką rangę polskiej hodowli stworzyliśmy – relacjonował Marek Trela.
– Czy jest szansa aby odbudować to co jest już stracone, czy pewne rzeczy już nie wrócą? – dopytywał ktoś z publiczności. – Historia pokazała że Janów nawet z całkowitej zagłady zdołał się podźwignąć. Ale to co mnie martwi, to raczej prestiż i reputacja stadniny. To się buduje bardzo długo. To też ważne jest od tej strony marketingowej. Ja i moi poprzednicy budowaliśmy ten prestiż, m.in. poprzez aukcję, na której pokazywaliśmy to co mamy najlepsze. Ludzie mogli wtedy zobaczyć ile naprawdę kosztuje koń. Widzieli licytację, to, jak ta cena powstaje. Ale to niestety zostało naruszone podczas ostatniej aukcji. Tutaj upatruję największą stratę – stwierdził Trela.
Przypomnijmy, że w sprawie nieprawidłowości m.in. przy licytacji klaczy Emira na ostatniej aukcji śledztwo prowadzi lubelska Prokuratura Regionalna. Natomiast w sądzie w Białej Podlaskiej toczy się sprawa o przywrócenie Marka Treli do pracy. – To sprawa bardziej honorowa. Chcę dowiedzieć się, jakie naprawdę powody stały za moim odwołaniem – mówił nam kilka tygodniu były prezes.
Spotkanie promocyjne książki "Marek Trela. Moje Konie, moje życie" Instytut Wydawniczy Erica planuje jeszcze zorganizować po Nowym Roku w Pałacu Cieleśnica koło Białej Podlaskiej.