To jak walka z wiatrakami – ocenia Straż Miejska. Ale bialska policja nie daje za wygraną. I dzień po dniu wyłapuje pieszych, którzy przechodząc przez ulice, omijają zebry. Tak bywa np. w pobliżu marketu przy ul. Narutowicza.
Po co ta akcja? – Bo właśnie na ulicy Narutowicza i Sidorskiej dochodzi do największej liczby kolizji i wypadków z udziałem pieszych – odpowiada aspirant Jarosław Janicki z bialskiej policji.
Jego zdaniem, te działania są więc niezbędne. Zwłaszcza że ledwie 30 metrów od marketu Stokrotka jest oznakowane przejście. – Tymczasem piesi je omijają. Mamy obowiązek zwracać uwagę na tego rodzaju zachowania – podkreśla policjant.
Nie wszyscy podzielają jego zapał. – To trochę walka z wiatrakami – ocenia Artur Żukowski, komendant Straży Miejskiej w Białej Podlaskiej. – My nie prowadzimy tam specjalnych działań. Kiedy jest nasilony ruch, piesi dbając o swoje bezpieczeństwo, idą w stronę przejścia.
– Podczas takiego łapania przechodniów, policja może stworzyć niebezpieczeństwo dla innych uczestników ruchu drogowego – krytykuje działania mundurowych Stefan Konarski, były senator z Białej Podlaskiej. – Przecież gdy ulica jest pusta, takie przejście nie stwarza zagrożeń.
Konarski dodaje, że policja zamiast karać, powinna raczej przeciwdziałać. – Lepszy byłby radiowóz w widocznym miejscu niż takie "podchody” i "polowanie” – przekonuje.