U państwa Rybołowików kilkudniowe święto. Rodzina fetuje powrót 14-letniego Janka z przerwanego rejsu na Karaiby.
Wyprawę kilkudziesięciu młodych żeglarzy przerwał sztorm na Atlantyku, niedaleko wybrzeży Wielkiej Brytanii. Żaglowiec "Fryderyk Chopin” stracił oba maszty. Statek poszedł do remontu, gimnazjaliści musieli wrócić do domów.
W ubiegły piątek rodzina pojechała po Janka do Warszawy, dokąd z Wielkiej Brytanii żeglarze przyjechali autokarem. Po powrocie do domu chłopiec długo spał, a w sobotę miał świąteczny obiad z jego przysmakiem – zupą meksykańską, którą ugotowała mu mama.
– Wreszcie były też słodycze, których tak bardzo brakowało mi na statku. Podczas rejsu marzyłem też o zjedzeniu ulubionej łukowskiej mielonki z puszki – opowiada nam Janek.
Najbliższym długo opowiadał o przygodach na morzu i o kilku portach, do których zawijali żeglarze. – To był historyczny rejs, inny od pozostałych, byliśmy najmłodszą szkołą pod żaglami. Z języka polskiego dostałem nawet piątkę! To była nasza prawdziwa szkoła życia – wspomina gimnazjalista.
I dodaje, że trzeba było przełamać stres, aby wspinać się na 50-metrowe maszty.
– Jest żal, ale mam nadzieję, że po remoncie żaglowca, za pewien czas, popłyniemy na upragnione Karaiby – mówi Janek, który już dziś wraca do nauki w międzyrzeckim gimnazjum. W środę planuje znów pójść na pływalnię, aby – jako wolontariusz – uczyć pływania niepełnosprawnych.
Włodzimierz Rybołowik, ojciec chłopca, z dumą ogląda opinię z rejsu, jaką Jankowi wystawił Ziemowit Barański, kapitan żaglowca.
Czyta z uwagą: "Z obowiązków wywiązywał się dobrze. Odporność w trudnych warunkach żeglugi dobra. Chętny do służby, garnący się do wacht trapowych i sprzątania. Nadaje się do szkolenia na żeglarza jachtowego”. Dodaje, że w takiej sytuacji wybacza synowi drobny dopisek kapitana o problemach z utrzymaniem porządku.
A starszy brat gimnazjalisty, Filip, zauważa, że Janek bardzo wydoroślał podczas dramatycznego rejsu. – Przepłynął już 2207 mil morskich! – podkreśla.
– Cieszymy się, że mamy syna na miejscu, jednak pozostaje nieco goryczy, że cel rejsu nie został osiągnięty – zauważa ojciec Janka. Dodaje, że liczy na wsparcie przez sponsorów fundacji organizującej rejs, aby – może już w styczniu – młodzi żeglarze mogli popłynąć na Karaiby.