Odkąd zima wróciła na dobre, na bialskim dworcu kolejowym zadomowiło się kilku bezdomnych. Podróżni skarżą się na smród w poczekalni. Na pociąg wolą czekać na dworze.
– Kiedy z moim krewnym weszliśmy do środka, uderzył nas bardzo nieprzyjemny zapach. Kloszardzi zamykali drzwi, nie pozwalali wietrzyć pomieszczenia, a ludzie bali się im sprzeciwić – opowiada pan Stanisław z Białej Podlaskiej.
Na bialskim dworcu „mieszka” trzech mężczyzn. Jeden z nich przy nas dzwonił do swej krewnej.
– Mieszkam teraz w „hotelu” przy ul. Kąpielowej. Jest bardzo dobrze! – wmawiał swojej kuzynce pan Janusz.
Choć tydzień temu bezdomny otrzymał przydział w noclegowni przy ul. Kąpielowej, to jednak się tam nie pojawił. – Ja w życiu ciągle uciekam. Ale teraz już pojadę do jakiegoś schroniska – obiecuje.
Barbara Kłysz z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Białej Podlaskiej przyznaje, że do pozostania w noclegowni wielu bezdomnych zniechęca zakaz picia alkoholu.
– Mamy dzisięć stałych miejsc i możliwość utworzenia trzech dodatkowych. Ale najczęściej przebywa tu tylko 4–5 osób. A w wigilię nie było nikogo – mówi Kłysz.
Bezdomni chętniej korzystają z jednego gorącego posiłku w „Caritasie”. Niektórzy dostają też z MOPS zasiłek – 238, 50 zł miesięcznie.
Wiceprezydent Waldemar Godlewski przypomina swoje uzgodnienia z przedstawicielami PKP. W godzinach 22.30–2.30 w nocy bialski dworzec miał być zamykany i dokładnie sprzątany. – Słowa nie dotrzymano. Dworzec jest otwarty przez całą noc – zauważa Godlewski.
– Na dworcu został zainstalowany monitoring, dlatego budynek nie jest zamykany – tłumaczy Bartosz Chabior, rzecznik Oddziału Gospodarowania Nieruchomościami PKP SA w Lublinie. – Poza tym, nie wszystkie osoby przebywające w nocy w poczekalni to bezdomni.
Dodaje, że pracownicy PKP nie mają też uprawnień, do wypraszania kogokolwiek z poczekalni.
– Tylko policja lub Straż Miejska mogą usunąć stamtąd osoby, które są na przykład są pijane – mówi rzecznik.