Zwiększony ruch na przejściach towarowych to normalna sytuacja o tej porze roku - mówią celnicy, kierowcy zaś narzekają, bo zdarza im się tkwić w kolejce nawet dwie doby.
Wiedzą też o tym okoliczni mieszkańcy. O przypadkach próby wymuszeń haraczu za ustąpienie miejsca w kolejce też im się obiło o uszy, ale niechętnie na ten temat rozmawiają. Mówi się, że ujęto kilku mężczyzn trudniących się procederem. Bialska policja odpowiada, że nie nikogo w ostatnim czasie nie zatrzymano. Natomiast rolnik z Wólki Dobryńskiej bez skrupułów skarży się na uciążliwości wynikające z obecności we wsi kolejki tirów.
- Nie zazdroszczę tym szoferom, ale my się z nimi mamy. Zastawiają wyjazdy z posesji, krów na drugą stronę przepędzić nie można - utyskuje Czesław Kujawski. Kolejkowe życie bywa okrutne. Rządzi się swoimi prawami. Niecierpliwi kierowcy nie mogą liczyć na szacunek i wyrozumiałość. Przykra przygoda spotkała w sobotę Jakuba Łuszczewskiego z Warszawy, wiozącego na Wschód owoce.
- Było południe. Zależało mi na czasie, ponieważ świeży towar szybko może się zepsuć. Próbowałem dojechać bokiem do wagi. Dwóch Ruskich doskoczyło do mnie. Grozili, że zabiją, wyciągnęli nawet nóż. Zaraz potem inni usiłowali odkręcić mi łapy od naczepy i spuścili powietrze z poduszki. Zabuliłem 3 tysiące złotych za przeciążenie osi. Jestem oburzony, celnicy nie chcieli ponownie przeważyć samochodu - opowiada kierowca. Interweniował nawet w Głównym Urzędzie Ceł i ministerstwie transportu. Zapewniono go, że jeżeli ma świadków zdarzenia, odwołanie powinno być rozpatrzone pozytywnie.
- Zgadza się w ciągu 14 dni należy złożyć odwołanie do prezesa za pośrednictwem dyrektora naszego urzędu - potwierdza Agnieszka Łabędzka, rzecznik Oddziału Celnego w Kukurykach. Poszkodowany ma jednak pretensję do służb pilnujących porządku. - Policja przyjechała po przeszło trzech godzinach. Powiedzieli, że nie mieli czym - dopowiada Jakub Łuszczewski. Straż Graniczna poproszona o komentarz, odpowiada, że do tej pory rozbojów, napadów ani wymuszeń w rejonie terytorialnego zasięgu przejścia granicznego nie odnotowano.
- Jeżeli nie zostaniemy powiadomieni o zdarzeniu, to oczywiste, że nie możemy interweniować. Im dalej od granicy, tym nasza obecność jest rzadsza. Należy zgłaszać nawet przypadki gróźb, zaznaczam jednak, że za porządek na drogach dojazdowych do granicy, mówiąc wprost do szlabanu, odpowiada policja. To u niej należy interweniować. - radzi płk Andrzej Wójcik, rzecznik Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej.