Bałagan przy modernizacji linii kolejowej Biała Podlaska-Terespol. Mieszkańcy narzekają na wykonawców i inwestora. A wykonawcy mają pretensje do inwestora.
W jeszcze gorszej sytuacji jest Lidia Dobosz, która mieszka w starym, pamiętającym zabory, budynku kolejowym. Pani Lidia, wdowa po kolejarzu i jej dwie córki żyją w odległości sześciu metrów od szyn międzynarodowego szlaku Berlin-Moskwa. W czasie prac modernizacyjnych robotnicy zniszczyli ogrodzenie i tuż pod oknem zbudowali drogę awaryjną dla kolei.
Grupy robotników kolejowych i drogowych przechodzą przez zniszczony ogródek. Woda w studni nie nadaje się do picia i kobieta musi chodzić do sąsiadów z butelkami. Na dodatek niedawno w stronę domu pani Lidii przesunięto przejazd drogowy.
- Już nerwy mi nie wytrzymują. Może dojść do nieszczęścia! W kuchni spadają talerze ze stołu lub z szafki i pękają ściany. Mam iść pod most, bo nikt ze mną nie chce rozmawiać o zastępczej kawalerce w zasobach kolejowych - zastanawia się zdenerwowana sąsiadka przejazdu drogowego i szyn. Kobieta płacząc wspomina, że, Oddział Gospodarowania Nieruchomościami PKP SA zaproponował jej tylko lokal w ruderze w odległym Międzyrzecu Podlaskim.
Wiesław Panasiuk, wójt gminy Biała Podlaska potwierdza, że przedłużający się remont przejazdu kolejowego w Ogrodnikach komplikuje życie mieszkańcom kilku wsi. - Niszczą się drogi gminne służące, jako objazdy - przyznaje wójt i zapowiada interwencję w sprawie pani Dobosz.
Tymczasem Barbara Leszczyńska z biura rzecznika PKP S.A. wyjaśniła, że kolej oferowała Lidii Dobosz cztery inne mieszkania w Małaszewiczach, Terespolu i Międzyrzecu Podlaskim. Nawet z bieżącą wodą. - Ale kobieta chce mieszkanie tylko w Białej Podlaskiej, a my nie mamy tam mieszkania w bloku - mówi Leszczyńska.
Eugeniusz Maciołek, kierownik budowy z Przedsiębiorstwa Robót Kolejowych i Inżynieryjnych SA we Wrocławiu (firma jest pełnomocnikiem konsorcjum wykonującego roboty na odcinku Biała Podlaska-granica państwa), przyznaje, że pozostawienie zniszczonego domku przy torach skomplikowało prace modernizacyjne. - Trzeba było wyburzyć budynek, bo teraz są kłopoty z odwodnieniem terenu. Podczas pracy koparki mogą rozsypać się fundamenty - uważa kierownik.