Lenie, która dwa miesiąca temu w lubelskim szpitalu przyszła na świat z wadą wytrzewienia jelit, lekarze nie dawali większych szans na przeżycie. Dziecko przebywa w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.
O sprawie pisaliśmy dwa miesiące temu. Miejscowi ginekolodzy nie podjęli się prowadzenia ciąży Anety Marczuk z Parczewa. Wykryli u płodu wadę wytrzewienia jelit. Odesłali kobietę do SPSK4. – W Lublinie zapewniali, że dziecko przeżyje, ale tuż po urodzeniu musi przejść zabieg. Stwierdzili, że oni przeprowadzą operację – mówi Leszek Marczuk.
– Uznali, że stan matki i dziecka jest bardzo dobry. Termin porodu wyznaczali 6 razy. Tydzień przed rozwiązaniem żona poczuła się źle. Chciała położyć się w szpitalu przy Jaczewskiego. Okazało się jednak, że na oddziale brakuje wolnych łóżek. Odesłali ją do domu, gdzie po kilku dniach zaczęła rodzić – dodaje ojciec Leny. Marczukowie jeździli od szpitala do szpitala, w poszukiwaniu porodówki. Ostatecznie przyjęto ich przy al. Kraśnickiej. - Gdyby nie przetrzymany poród i późniejszy zabieg, nie byłoby tak poważnych komplikacji – twierdzi Leszek Marczuk.
Noworodek w krytycznym stanie w ciągu godziny trafił do Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie. Lekarze próbowali umieścić jelita w ciele dziewczynki. Niezbędne okazało się usunięcie 40 cm przewodu pokarmowego. – Nie dawali Lenie większych szans. Byliśmy załamani. – mówi ojciec dziecka.
Ale udało się. – Lekarze wyprowadzili dziecko z bezpośredniego stanu zagrożenia życia. Po operacji wypisaliśmy ją w dobrej kondycji ogólnej – informuje Agnieszka Osińska, rzeczniczka prasowa DSK w Lublinie.
Dziewczynka karmiona pozajelitowo przebywa na oddziale pediatrii Centrum Zdrowia Dziecka w Warwszawie. – Jestem przy niej 24 h na dobę – mówi Aneta Marczuk, matka. – Szkolę się, jak obsługiwać aparaturę. Lena będzie karmiona pozajelitowo najprawdopodobniej przez dwa lata. Za dwa tygodnie opuścimy szpital i wrócimy ze sprzętem do karmienia do domu. Jest coraz silniejsza i często się uśmiecha. Wygląda na to, że wszystko będzie dobrze – mówi pani Aneta.
– Mamy jednak ogromny żal do lubelskich lekarzy. Gdyby przyjęli żonę od razu do szpitala, nie byłoby powikłań. Nie mamy pieniędzy na tak drogie leczenie. Być może będziemy walczyć z SPSK4 o odszkodowanie.
Medycy ze szpitala przy Jaczewskiego przyznali, że dziewczynka powinna urodzić się w ich szpitalu. Okazało się to niemożliwe z powodu braku miejsc na oddziale.