Radni obcięli o połowę pensję wójta, Mirosława Kapłana. Wójt poszedł do sądu i wygrał. Uchwała o obniżeniu wynagrodzenia jest nieważna – orzekł Wojewódzki Sąd Administracyjny.
W uzasadnieniu uchwały padło kilka zarzutów pod adresem wójta. Chodziło między innymi o to, że wbrew deklaracjom Kapłana zatrudnienie w urzędzie wzrosło. I że wójt nie współpracuje z radą.
Wójt zaskarżył uchwałę, a w swoim piśmie do sądu odniósł się do tego, co napisali radni.
– Uzasadniałem, że te zarzuty są wyssane z palca. Nie odzwierciedlają faktów. W uzasadnieniu uchwały czytamy, że wójt nie realizuje wniosków inwestycyjnych, kiedy w rzeczywistości wójt doprowadza do wzrostu realizacji inwestycji – tłumaczy Mirosław Kapłan, wójt Międzyrzeca. – Zarzut, że wzrosło zatrudnienie jest również nieprawdziwy.
– Nigdy nie podważałem tego, że w gestii rady jest ustalanie wysokości wynagrodzenia. Ale założyłem sprawę w sądzie jako obywatel, którego krzywdzi decyzja rady. Każdy obywatel ma takie prawo – mówi Kapłan.
W ostatni czwartek Wojewódzki Sąd Administracyjny w Lublinie orzekł, że zaskarżona uchwała jest nieważna, a oprócz tego wójtowi przysługuje zwrot kosztów postępowania.
Co na to Rada Gminy? Jej przewodniczący twierdzi, że żaden z radnych nie był na czwartkowej rozprawie. – Nie możemy się do tego odnieść, bo nie znamy jeszcze uzasadnienia wyroku – mówi Andrzej Pietruk, przewodniczący rady. – Sąd prześle nam uzasadnienie i wtedy zadecydujemy, czy będziemy się od tego odwoływać, czy uznamy decyzję, która zapadła w pierwszej instancji.
Na złożenie skargi kasacyjnej radzie będzie miała 30 dni od daty doręczenia wyroku wraz z uzasadnieniem. Pietruk podtrzymuje jednak, że obniżenie wynagrodzenia było przeprowadzone prawidłowo. – My uważamy, że proces legislacyjny przebiegał zgodnie z prawem – mówi Pietruk.
– Ubolewam nad tym, że "zabawa z wynagrodzeniami”, bo tak to nazywam, będzie kosztowała gminę dodatkowo około 10 tys. zł. Ma tyle wstępnie szacuję koszty wypłaty odszkodowania, odsetki i zwrot kosztów rozprawy sądowej. Mieszkańcy gminy nie musieliby za to płacić, gdyby nie zła decyzja rady – mówi z kolei wójt.
Kapłan porównuje to z sytuacją sprzed kilku miesięcy: kiedy zabrakło pieniędzy na wynagrodzenia dla pracowników, radni nie chcieli przenieść na ten cel innych środków z budżetu.
– W poprzednim roku taka "zabawa” kosztowała około 12 tys. Pracownicy urzędu poszli do sądu i wynagrodzenia trzeba było wypłacić, a doszły do tego koszty zastępstwa procesowego, odsetki i koszt zwołania nadzwyczajnej sesji rady – wylicza Kapłan.