Mieszkańcy wielu wsi w gminie marzą o wodociągu. Tymczasem samorządowcy zamiast zająć się zdobywaniem funduszy i poprawić wyborcom warunki życia, dbają o własne atrakcje.
- Kiedy apelowałem o ratowanie wsi, wójt przywołał mnie do porządku i powiedział: Takich jak ty do rządzenie było wielu! Zdenerwowałem go, bo żądam, aby wyjaśnił, dlaczego u nas nie ma wodociągu - dodaje Struczko.
Zdzisław Kozysa, przewodniczący Rady Gminy, przyznał, że w listopadzie zwołał nietypową sesję wyjazdową do Warszawy. - Wyjechaliśmy o 6.30, żeby pierwszy raz w tej kadencji zwiedzić parlament. Po drodze obradowaliśmy w autokarze. Była to normalna sesja, dlatego radnym wypłacono diety - wyjaśnia przewodniczący.
Podczas autokarowej sesji radni podejmowali uchwały o zmianach w tegorocznym budżecie oraz o wypłatach ekwiwalentu członków OSP - tłumaczy przewodniczący.
Waldemar Droździuk, wójt łomaskiej gminy, podkreśla, że taka sesja wyjazdowa niewiele kosztuje. Radni pobrali po ok. 100 zł diety i sami zapłacili za koszty autokaru. - Rada się złożyła i pojechała. Dobrze, że była możliwość pokazania radnym parlamentu. Nie uszczupliło to budżetu gminy - zaznacza wójt.
Wójt Droździuk obiecuje, że w Kozłach zwoła zebranie, na którym mieszkańcy ustalą, jakie są najważniejsze dla tej wsi inwestycje. Musimy się zastanowić, czy budować wodociąg (bo na razie musimy zakończyć podobne inwestycje w innych kilku wsiach), modernizować remizę albo budować boisko. Wszystkiego nie da się zrealizować - mówi wójt.
W gminie narzekają, że we wsiach nie ma dużego zainteresowania uczestnictwem w zebraniach. Przykład: Frekwencja w czasie wyborów sołtysa. W Kozłach sołtysa wybierało 7 osób. - Ale aż 63 osoby podpisały się pod pismem, jakie skierowałem do wójta w sprawie budowy boiska - mówi Krzysztof Struczka.