- Dostałem ją jeszcze przed laty od pracowników "Łmeat” - podkreśla. Z wykształcenia ekonomista i absolwent podyplomowych studiów menadżerskich. Z pochodzenia łukowianin, od kilkunastu lat mieszka w Siedlcach. Pierwsze kroki zawodowe stawiał w branży radiowotelewizyjnej. Kiedy nastąpił rozruch zakładów mięsnych w Łukowie, przeszedł do branży miesnej i zaczął w nich pracę. Potem zajął stanowisko dyrektora w siedleckiej "przemysłówce”, następnie został dyrektorem Wydziału Zdrowia Urzędu Wojewódzkiego w Siedlcach. Przez cztery lata był szefem siedleckiego Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji. Na początku lat dziewięćdziesiątych wygrał konkurs na stanowisko dyrektora Zakładów Miesnych w Łukowie. - Potem opuściłem Łuków i po długotrwałych pertraktacjach z tamtejszą radą nadzorczą i związkami zawodowymi zająłem fotel szefa zakładów mięsnych w Rawie Mazowieckiej. Nie zagrzałem dobrze fotela i przeszedłem do "Pekpolu”. To był mój kolejny awans. Po kilku latach znów wróciłem do Łukowa - mówi. Wrócił dlatego, że powołał go na to stanowisko minister skarbu. Pierwszym osiągnięciem - jak zaznacza - możliwym dzięki pomocy najbliższcyh współpracowników na stanowisku prezesa było postawienie trafnej diagnozy co do kondycji firmy. Udało mu się zatrzymać niekorzystne trendy, jakie zaczęły występować w łukowskich zakładach w ostatnim kwartale ubiegłego roku i poprawić kondycję zakładu oraz marketingowy wizerunek firmy. Teraz chce zwrócić uwagę na eksport, bo to, jak mówi, szybki pieniądz i szybkie obroty.