Narasta bunt dostawców mleka do radzyńskiej Spółdzielczej Mleczarni Spomlek. W piątek trzej rolnicy z gminy Trzebieszów (pow. łukowski), sprzedający po 400-800 tysięcy litrów rocznie, odesłali puste cysterny. A mleko sprzedali do Ryk.
- Chodzi nam o cenę. Inne spółdzielnie płacą lepiej. W Rykach obowiązuje teraz promocyjna stawka wyższa o 20 groszy od radzyńskiej. A w skali roku różnica wynosi 12-13 groszy na litrze - mówi Jan Borkowski, przedstawiciel komitetu protestacyjnego ze wsi Gołowierzchy.
Rolnicy twierdzą, że po tegorocznej suszy i nie najlepszych plonach stawki powinny być wyższe. Ważny jest też stosunek do dostawców. - W Spomleku obowiązuje dyktatura - mówią. - Poza tym, radzyńska mleczarnia stosuje weksle. Zobowiązują one, aby po spłacie kredytu, rolnik dostarczał tam mleko przez pięć lat. Jeśli zerwie umowę, wtedy płaci oprocentowanie jak od kredytu lombardowego (30 proc.).
Komitet protestacyjny liczył, że Spomlek podejmie rozmowy z dostawcami. Ale rozmów nie było. - Dlatego niektórzy odchodzą do innych spółdzielni - dodaje Borkowski.
W miniony piątek z kierowania komitetem protestacyjnym zrezygnował Artur Turski. - Sprawy radzyńskiej mleczarni już mnie nie dotyczą - mówi. - Zbyt duża była różnica cenowa do innych spółdzielni, aby tkwić w Spomleku. Dlatego swoje mleko będę odwoził do Ryk.
Turski przyznaje, że dodatkową zachętą do przejścia jest korzystne dla rolników rozdysponowanie w Rykach zysku spółdzielni. Tam rezygnujący ze współpracy rolnik otrzymuje swój fundusz udziałowy.
Co na to prezes Spomleku Szczepan Skomra? Przez dwa dni próbowaliśmy się z nim skontaktować. Ale w telefonie słychać było tylko nagranie: Kłaniam się pięknie, proszę zostawić wiadomość. Pilnie oddzwonię.
Zostawiliśmy wiadomość. Ale Skomra nie oddzwonił.