Po zlikwidowaniu punktu krwiodawstwa w Międzyrzecu Podlaskim tamtejsi dawcy mają ograniczone możliwości kontynuowania tego, co robili przez lata, dzieląc się z innymi życiodajną tkanką - uważają działacze PCK.
Inaczej ocenia obecną sytuację prezes Zarządu Rejonowego PCK w Białej Podlaskiej Eugenia Denicka. - Zlikwidowano punkt krwiodawstwa w Międzyrzecu Podlaskim. Tamtejsi dawcy są zawiedzeni. Nic dziwnego, że odchodzą. Dojeżdżanie to dla nich problem. Poza tym, małe szpitale, przy których nie ma stacji krwiodawstwa, w nagłych przypadkach nie będą w stanie uratować pacjentom życia - stwierdza.
W Parczewie również zamknięto punkt, a w zamian posyła się tam ambulans. To na pewno bardziej ekonomiczne rozwiązanie, ale nie wszystkim odpowiada oddawanie krwi na sygnał. Wcześniej dawcy mieli ten komfort, że poddawali się zabiegom częściej, nie czekając na okazję. Służba krwi stawia na propagandę w szkołach. Kiedy starych dawców ubywa, trzeba pozyskiwać młodych. Pogadanki dają niezły efekt. Gorzej jest z opieką nad początkującymi krwiodawcami. To zadanie przez lata doskonale realizował Polski Czerwony Krzyż poprzez organizowanie i prowadzenie klubów. W powiecie bialskim, nie jest on wyjątkiem, brakuje działaczy, którzy by się tym zajęli.
- Wczoraj w bialskim Zarządzie Rejonowym PCK rozpoczął pracę etatowy instruktor. Do końca tego roku planujemy powołanie jednostek organizacji w Radzyniu Podlaskim i w Parczewie - informuje Barbara Nazarkiewicz, kierownik działu programowo-organizacyjnego Zarządu Okręgowego PCK w Lublinie.
- Liczymy na kontynuowanie i rozwijanie naszej wspólnej pracy z młodzieżą. Razem, powinniśmy zrobić wszystko, aby honorowi dawcy cieszyli się w społeczeństwie szacunkiem. Krew jest lekiem naturalnym, jedynym w swoim rodzaju. Tej życiodajnej tkanki nie da się niczym zastąpić - podkreśla Alicja Konon z RCKiK.