Z sieczki kukurydzianej i gnojowicy będzie wytwarzany prąd i ciepło do ogrzewania budynków. W Kożanówce pod Rossoszem trwają przygotowania do budowy bioelektrowni.
- Liczymy, że zaczną budowę jeszcze w tym roku. Będzie to inwestycja istotna dla naszej gminy, która może też przyciągnąć kolejnych inwestorów - nie kryje nadziei wójt Kazimierz Weremkowicz.
Jedynym zmartwieniem wójta jest niewielkie zainteresowanie miejscowych rolników uprawami kukurydzy. Tymczasem, by uzyskać moc 884 KW energii elektrycznej i cieplnej w tej bioelektrowni, potrzeba sieczki kukurydzianej z powierzchni około 300 ha.
W tym celu niedawno zostało zorganizowane pierwsze spotkanie z rolnikami. Przybyła na nie mała grupka, dlatego wkrótce będzie kolejne zebranie. Sołtys Kożanówki tłumaczy miejscowych gospodarzy.
- Ludzie boją się w ciemno ryzykować. Poza tym, u nas są słabe ziemie, nie wiadomo, czy kukurydza by się udała - mówi Zenon Wortolec.
- To spora szansa dla rolników. Kiedy trudno sprzedać zboże, warto zapewnić sobie stały odbiór kukurydzy - zachęca Jan Bajkowski, wicestarosta bialski. - Inwestycja jest przecież na lata, a kontraktacja zapewni gwarancję odbioru.
Dyrektor odpowiedzialny za projekt w spółce "Tempo” zapewnia, że kukurydza nie wymaga specjalnej gleby. - Na razie z rolnikami podpisujemy wstępne promesy. Kiedy ruszą inwestycje, wtedy będą umowy wieloletnie - podkreśla dyr. Wiesław Brodowski.
Na razie lubelska firma w pierwszej kolejności przygotowuje budowę bioelektrowni w Przypisówce, w powiecie lubartowskim, potem w Kożanówce i w Parczewie.