Miał być apel do rządu o "natychmiastowe działania" poprawiające stan nadbużańskich dróg i wypłatę rekompensat dla rolników. – To skala zerowa w stosunku do sytuacji, jeżeli "ruski" przejdzie przez Bug – ocenia radny powiatu bialskiego, Tomasz Bylina z PiS. A radni z PSL wstrzymują się od głosu.
O podjęciu takiego apelu radny Andrzej Mironiuk (Porozumienie Samorządowe) wspominał już wcześniej i stosowny projekt uchwały w tej sprawie przygotował na ostatnią sesję. Problem dotyczy właściwie wszystkich nadbużańskich gmin objętych, najpierw od września stanem wyjątkowym, a później "zakazem przebywania". Tłumacząc to kryzysem migracyjnym, rząd ściągnął bowiem nad Bug rzesze strażników granicznych i żołnierzy, którzy mają strzec polsko–białoruskiej granicy. Wojskowy sprzęt zniszczył nie tylko drogi, ale również pola i łąki.
"Większość tych dróg stanowi jedyne drogi dojazdowe dla rolników do pół i łąk, a niektóre stanowią drogi dojazdowe do gospodarstw rozrzuconych na obrzeżach nadbużańskich wsi" – uzasadniają w apelu radni Porozumienia Samorządowego. Poza tym, ich zdaniem wypłata rekompensat dla rolników za poniesione straty nie może zostać odłożona w czasie. "To początek prac polowych, które bez naprawy łąk, pół i dróg będą bardzo utrudnione" – stwierdzają radni i adresują apel do premiera, prezydenta, ministrów i parlamentarzystów z regionu.
Okazuje się jednak, że inicjatywa nie spodobała się pozostałym dwóm klubom w radzie powiatu. A przypomnijmy, że samorządem rządzą starosta Mariusza Filipiuk z PSL i wicestarosta Janusz Skólimowski z PiS.
– Rozjeżdżone drogi, pola, łąki czy zniszczone drzewa to kompetencja gmin i wójtów – stwierdza wiceprzewodniczący rady, Tomasz Bylina (PiS). – Ten projekt jest czysto populistyczny i pijarowski – uważa. W ocenie radnego, dużo ważniejsza jest obecnie sytuacja za granicą. – Praktycznie za płotem, mamy wojnę. Powinniśmy wojsko dowartościowywać na każdym punkcie, a nie wbijać kij w szprychy. Ten projekt to próba destabilizacji działań wojska – grzmi Bylina. Jego zdaniem, priorytetem jest ochrona granic. – Co to są te rozjechane drogi i łąki? Nie powinniśmy o tym mówić, to skala zerowa w stosunku do sytuacji, gdyby "ruski" przeszedł przez Bug – ostrzega radny PiS.
Ale Porozumienie Samorządowe próbowało protestować na sesji. – Wojna wojną, a nasze problemy naszymi problemami. W gminie Kodeń około 20 kilometrów dróg gruntowych i 10 kilometrów asfaltowych jest do naprawy. Dla radnego może to jest nic, ale dla nas to dużo – odpowiada radny Wojciech Mitura.
Wiadomo , że Lubelski Urząd Wojewódzki już w lutym przekazał wykaz potrzeb, zgłaszanych przez rolników i samorządy do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Ale jak dotąd resort nie odpowiedział, jaką formę będzie miało wsparcie.
– Poza tym, w połowie kwietnia samorządowcy otrzymali pisma z informacją, że "roszczenia za takie szkody powinny być dochodzone na zasadach prawa cywilnego", bo wojewoda nie dysonuje prawnymi możliwościami rozpatrzenia wniosków o rekompensaty – przytacza Mitura. Dlatego w ocenie radnego, apel należy skierować do "organów państwowych, które tworzą i wykonują prawo". – Ten problem powinno się rozwiązać aktem prawnym. Bo działania na granicy szybko się nie skończą. Wojsko nadal będzie używać ciężkiego sprzętu, a nasze drogi nie są do tego przystosowane – podkreśla radny Porozumienia.
Jednak, starosta bialski Mariusza Filipiuk (PSL) tłumaczy, że należy dać szansę wojewodzie. – Pan wojewoda skierował pisma do ministerstw. Teraz czeka na rozwiązania systemowe. My oczywiście widzimy ten problem – zapewnia starosta. – Zauważyłem jednak, że nie wszystkim radnym zależy na faktycznym jego rozwiązaniu. Podjęcie tej uchwały niczego nie rozwiąże. Przestańmy zarzucać pana wojewodą kolejnymi pismami – apeluje Filipiuk.
Projektu nie udało się przyjąć, bo nie poparli go radni PiS, a klub PSL wstrzymał się od głosu.