Komarno w powiecie bialskim nie chce reaktywacji składowiska odpadów. Gmina z kolei najchętniej wydzierżawiłaby ten teren Zakładowi Zagospodarowania Odpadów Komunalnych spod Radzynia Podlaskiego. Na razie jednak, propozycja wójta nie znalazła poparcia wśród radnych.
Wcześniej, składowisko w Komarnie (gmina Konstantynów) dzierżawiła bialska firma Komunalnik. Ale dwa lata temu wygasło jej pozwolenie na przetwarzanie odpadów. Obecnie, działa tu jedynie punkt selektywnej zbiórki śmieci. Miejscem zainteresował się jednak Zakład Zagospodarowania Odpadów Komunalnych w Adamkach, niedaleko Radzynia Podlaskiego.
– Do tej pory prowadziliśmy tylko wstępne rozmowy na temat składowiska w Komarnie. Byłby tam deponowany w większości stabilizat, czyli przekompostowana drobna frakcja odpadów zmieszanych –zaznacza Paweł Szubartowicz prezes zarządu zakładu. Ale na razie plany urzędu gminy pokrzyżowała rada, która nie poparła uchwały w sprawie wydzierżawienia tego terenu radzyńskiemu przedsiębiorstwu.
– Zebraliśmy ponad 400 podpisów mieszkańców, nie tylko Komarna, którzy są przeciwni składowisku– mówi radna Agnieszka Borowska. – W poprzednich latach, mieszkańcy Komarna mieli przykre doświadczenia. Pojawiły się szczury w miejscowości. Dlatego najlepiej wycofać się z tego pomysłu– uważa radna. Poza tym, jej zdaniem nigdy do końca nie będzie wiadomo, jakie odpady będą tu trafiać.– Może śmieci z zagranicy? Różne rzeczy się słyszy przecież.
– Ilość zdeponowanych odpadów jest uzależniona od stopnia ich zagęszczenia na składowisku. Przy odpowiednim użyciu sprzętu, którym dysponujemy można uzyskać lepsze racjonalne wykorzystanie objętości składowiska–zapewnia z kolei prezes zakładu.
Tymczasem, wójt tłumaczy, że jeśli samorząd nie wydzierżawi terenu składowiska to odczuje to gminny budżet. – Zaniechanie działań związanych z wydzierżawieniem składowiska odpadów w Komarnie będzie skutkowało pozbawieniem gminy dochodów z tytułu czynszu dzierżawnego oraz części opłaty marszałkowskiej za składowanie odpadów – zauważa wójt Romulad Murawski. Na tym nie koniec.
– Wiązałoby się to z dalszym ponoszeniem rocznych kosztów monitoringu składowiska, które obecnie wynoszą ok. 5 tys. zł rocznie oraz koniecznością zajęcia się w przyszłości rekultywacją tego miejsca. A to przekracza możliwości finansowe gminy – podkreśla Murawski. Taka rekultywacja może kosztować nawet kilkaset tysięcy złotych. A zgodnie z przepisami, gmina musi ją przeprowadzić po 2024 roku. Zdaniem wójta, porzucenie tego tematu będzie oznaczało niegospodarność. Poza tym Murawski przypomina, że kwestie rodzaju odpadów które mogą być składowane reguluje ustawa.– Jeśli nie będzie opinii Inspektoratu Ochrony Środowiska, to umowy nie podpiszemy– uspokaja wójt.
Szef zakładu w Adamkach zapewnia z kolei, że od dawna korzysta ze składowisk zewnętrznych. –To nie jest wyjątkiem w skali kraju. Przy przejęciu składowiska, wzięlibyśmy na siebie obowiązek jego rekultywacji. Koszt rekultywacji obciążałby wyłącznie spółkę– zapewnia Szubartowicz. Ale radna Borowska zastanawia się, gdzie tkwi drugie dno.
– Z zakładu do Komarna jest 80 kilometrów. Jaki to ma sens finansowy, przecież koszty transportu dochodzą– podkreśla radna. Na razie temat ucichł po tym, jak większość radnych zagłosowała przeciw wydzierżawieniu terenu. – To pewnie kwestia czasu, bo składowisko trzeba będzie w końcu rekultywować. Ale będziemy protestować– podkreśla na koniec radna.