(fot. Jacek Szydłowski/Archiwum)
Po medialnym szumie, zarząd stadniny w Janowie Podlaskim i Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa uspokajają, że stadninie nie grozi upadłość
To pokłosie odpowiedzi, o jaką w trybie dostępu do informacji publicznej wnioskowała reporterka TOK FM. Wynika z niej, że we wrześniu prezes janowskiej stadniny wysłał do KOWR pismo z informacją o „możliwości wystąpienia ewentualnego zagrożenia utraty płynności”.
– Zawarte w piśmie stwierdzenie dotyczyło możliwości ewentualnego wystąpienia utraty płynności finansowej, w przypadku wystąpienia niekorzystnych zjawisk rynkowych (...). Zagrożenia te nie zmaterializowały się – tłumaczy Grzegorz Czochański p.o. prezesa stadniny.
Podkreśla też, że pismo było „standardowym postępowaniem”. Prezes zapewnia, że stadninie nie grozi upadłość, że reguluje ona na bieżąco zobowiązania pieniężne.
– Nie istnieje zagrożenie dla kontynuacji jej działalności – dodaje.
W sprawie głos zabrał też Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa, który nadzoruje państwowe stadniny. – Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa, będący jedynym wspólnikiem, zobowiązał zarząd spółki do opracowania długoterminowego planu naprawczego, który w najbliższym czasie ma zostać przedłożony do rozpatrzenia – zaznacza Mariusz Rytel, rzecznik prasowy KOWR i dodaje, że Ośrodek nie ma możliwości prawnej udzielania bezpośredniej pomocy spółkom kapitałowym. – Obecnie spółka dysponuje środkami finansowymi zapewniającymi jej bieżące funkcjonowanie bez przeszkód – podkreśla rzecznik.
Tyle że od trzech lat wyniki finansowe stadniny spadają. Bo jeszcze na koniec 2015 roku (kiedy prezesem był Marek Trela) spółka zanotowała 3,2 mln zł zysku, rok później było to 81 tys. zysku, a 2017 rok zakończył się dla stadniny 1,6-milionową stratą.
– Czy planów naprawczych nie zarządza się przypadkiem wtedy, gdy strata przekracza wartość odpisów amortyzacyjnych? – zastanawia się Marek Szewczyk, komentator sportów konnych i autor znanego w branży bloga www.hipologika.pl. – Nie chcę, aby stadnina upadła, ale będąc człowiekiem odpowiedzialnym, muszę publicznie przestrzegać, że grozi jej upadłość. Robię to w trosce o polską hodowlę i w imię prawdy. Bo tylko ujawnianie faktów pozwala ludziom właściwie ocenić rzeczywistość. A ta, wbrew temu, co próbują wmawiać nam p.o. prezes, KOWR i minister rolnictwa, dla najstarszej polskiej stadniny koni arabskich czystej krwi jest bardzo zła – podkreśla Szewczyk.