Biała Podlaska oszczędza na oświetleniu ulicznym. Co trzecia latarnia w mieście nie zapala się po zmroku. Mieszkańcom się to nie podoba. Boją się o swoje bezpieczeństwo.
– Najpierw na latarni pojawił się niebieski krzyżyk, a później nocami lampa już się nie zapalała – opowiada pan Kazimierz. – Obok jest nie tylko przystanek, ale też kiosk i sklep spożywczy. A grupy młodzieży czują się teraz bezkarnie.
Ludzi dziwi fakt, że w tym miejscu lampa jest wygaszona, a tymczasem latarnia w pobliżu świetnie oświetlonego skrzyżowania ulic Orzechowej i Kąpielowej działa w najlepsze.
– Mamy oświetlać jezdnie, a nie sklepy i kioski. Ten przystanek, moim zdaniem, jest oświetlony – upiera się tymczasem Jarosław Kostecki, naczelnik wydziału dróg i transportu Urzędu Miasta.
Problemu nie widzi też dyrektor Zarządu Komunikacji Miejskiej.
– Nie ma skarg na dostępność pasażerów do rozkładu jazdy – mówi Tadeusz Ułanowicz.
Władze miasta z oszczędności nie chcą rezygnować.
Zapewnia jednocześnie, że bezpieczeństwo mieszkańców jest ważne, dlatego nikt nie zgasi światła w miejscach newralgicznych, czyli na skrzyżowaniach czy przy przejściach dla pieszych. Przyznaje równocześnie, że od północy do godz. 5 rano nie będzie światła tam, gdzie nie ma domostw, czyli m.in. na ulicach Brzegowej, Budowlanej, Celników Polskich, Elektrycznej, Północnej, części Sidorskiej i na al. Solidarności.
– Na tych działaniach zaoszczędzimy ponad 600 tys. zł, a to stanowi istotną kwotę dla budżetu miasta – podkreśla Szwed.
Potwierdza to prezydent Andrzej Czapski. - Z czasem chcemy na oświetleniu zaoszczędzić około miliona złotych – mówi, ale słysząc o zastrzeżeniach mieszkańców, obiecuje wyjaśnić sprawę.