Miasto wydało wojnę wandalom. Każdy złapany na gorącym uczynku ma płacić za to, co zniszczył. Wczoraj do policji trafiło pismo w tej sprawie.
Miasto postanowiło zająć się tą kwestią i uderzyć po kieszeni wandali. Na pierwszy ogień pójdzie sprawa dwóch 19-latków. W niedzielną noc dyżurny Komendy Miejskiej Policji dostał sygnał, że ktoś niszczy znaki drogowe na wysepkach drogowych niedaleko sklepu przy ul. Warszawskiej. Policjanci zatrzymali na gorącym uczynku Michała N. i Marcina Ch. Zniszczyli już znaki warte ponad 250 zł. Obaj byli pijani, mieli po 1,5 promila. Wczoraj byli przesłuchiwani.
- Także wczoraj prezydent wystąpił z pismem do komendy miejskiej o przesłanie ich nazwisk. Będziemy dochodzić od nich należności za zniszczone mienie - mówi Rudolf Somerlik, dyrektor gabinetu bialskiego prezydenta
Somerlik dodaje, że urzędnicy poprosili kierowców komunikacji miejskiej o niezwłoczne powiadamianie Centrum Zarządzania Kryzysowego w Straży Miejskiej (tel. 986) o przypadkach dewastacji mienia. Jednak żaden z nich, przez ponad dzień, nie zawiadomił straży o uszkodzeniu wiaty przy ul. Orzechowej. Dlaczego? Jan Harasimiuk, dyrektor Miejskiego Zakładu Komunikacji, mówi, że kierowcom są potrzebne radiotelefony. Dopiero wyposażeni w nie, będą mogli powiadamiać Straż Miejską i policję. - Na razie rozważamy skąd wziąć na ten zakup pieniądze.