Międzyrzec Podlaski. Sąsiedzi pogorzelca i sprawcy tragedii boją się wejść do zalanego wodą mieszkania.
W piątek wieczorem w Międzyrzecu Podlaskim w komunalnym domu przy ul. Lubelskiej 35, w którym mieszkało czterech najemców z rodzinami wybuchł ogień. Gasiły go dwa zastępy strażackie. Strażacy uratowali mienie warte 200 tys. zł i wstępnie stwierdzili: Pożar powstał wskutek zaprószenia ognia.
- Jest tragicznie. Podczas gaszenia pożaru strażacy zabronili nam wchodzenia do mieszkania. W każdej chwili może runąć sufit. Wszystko jest tam mokre, ubrania i żywność. Nie mam nawet jak się przebrać i jechać do pracy w jajczarni - rozpacza poszkodowana w pożarze Anna Jasińska. - Z mężem śpimy w zimnej komórce blisko domu. Po interwencji mediów w sobotę wieczorem pojawiła się pani z Urzędu Miasta, która zaproponowała nam zamieszkanie w hotelu, ale pozostaliśmy przy naszym starym mieszkaniu - dodaje kobieta, która narzeka, że nikt im nie powiedział, kto pokryje koszty zniszczonych mebli i dobytku.
Jej mąż, Cezary Jasiński, narażając życie uratował z ognia prawdopodobnego sprawcę pożaru, 31-letniego Karola K., który zamieszkiwał na poddaszu i jak twierdzą policjanci tego wieczora był pod wpływem alkoholu.
- Ten lokator nie ma prądu i używa świeczek. To chyba dlatego zapaliło się jego mieszkanie. Usiłował gasić ogień wodą, ale nie dał rady. Padł nieprzytomny w fotelu. Kiedy wpadłem na górę to Karol był już poparzony i palił się rękaw jego ubrania - opowiada Cezary Jasiński. - Wszędzie było pełno dymu, ciężko się było ruszać, bo tam ciasno, ale zniosłem człowieka na niższe piętro. Tam już pojawili się strażacy w maskach i go zabrali.
Pierwszy o pożarze zawiadomił mały Gabriel.
- To syn usłyszał, że z sufitu cieknie woda. To lokator na poddaszu próbował gasić ogień. Chłopak wyczuł swąd i zbiegł w samych skarpetkach na podwórko krzycząc, że się pali. Wezwaliśmy straż - opowiada Mirosław Golec, sąsiad Jasińskich i Karola K. - Akcja strażaków była szybka i skuteczna. Natychmiast przyjechał też burmistrz. W moim mieszkaniu zniszczenia nie są tak duże, jak u Jasińskich.
Wywietrzyłem zalane pomieszczenia, wysuszyłem ubrania. Zaproponowano nam
zastępcze mieszkanie, ale odmówiłem. Powinno się pomóc sąsiadom - podkreśla Golec.
- W poniedziałek wstępnie eksperci stwierdzą, czy budynek przy Lubelskiej nadaje się do remontu. Zaproponuję państwu Jasińskim zamieszkanie przy innej ulicy - mówi Artur Grzyb, międzyrzecki burmistrz.
- Boję się, że znów będziemy musieli mieszkać z rodziną siostry, razem sześć osób, w niewielkim zastępczym mieszkaniu - narzeka Anna Jasińska.