Tylko w jednej bibliotece publicznej w Międzyrzecu Podlaskim ginie rocznie prawie 200 książek. Podobnie jest w innych wypożyczalniach na południowym Podlasiu. Mimo nakładanych kar książki nie wracają na biblioteczne półki.
W Miejskiej Bibliotece w Radzyniu Podlaskim jest podobnie. Czytelnikowi wysyła się upomnienia, egzekwuje kary pieniężne w wysokości 2 złote z pierwszym upomnieniem, 4 za drugie. Straty tej biblioteki to około 70 książek rocznie.
W Parczewie, też ginie sporo pozycji. Z wypożyczonych nie wraca 30 procent książek. Może dlatego, że kara jest niewielka - koszt znaczka plus symboliczne 30 groszy za kartkę pocztową.
Największe straty ma biblioteka w Międzyrzecu Podlaskim, ponieważ rocznie ginie tam około 200 woluminów. Nie ma kar pieniężnych. Może dlatego czytelnicy-dłużnicy nie przejmują się i nie oddają książek.
- Część ludzi, oddaje książki i płaci karę już po pierwszym upomnieniu, ale są tacy, którzy nic sobie z tego nie robią i w ogóle nie oddają. W ciągu roku ginie nam kilkadziesiąt książek - mówi Maria Różańska, kierowniczka biblioteki w Białej Podlaskiej. -Zdarza się, że książki wracają po dwóch, trzech latach. Czasami ludzie przynoszą inne w zamian za te, które zgubili lub zniszczyli. Niestety bywają też sytuacje, kiedy ktoś przychodzi z pretensjami. Wykłócają się, że nie będą płacić. Na szczęście są to rzadkie przypadki - dodaje pani Maria.
Pracownikom bibliotek najbardziej żal jest książek ambitnych czy popularno-naukowych. Po romansidłach nikt nie płacze, ale tych ginie najmniej. •