Dwaj mieszkańcy Radzynia Podlaskiego, podejrzani o bestialskie zabicie psa usłyszeli zarzuty. Mieli zatłuc czworonoga drewnianym kołkiem i ciągnąć na sznurku. Zdaniem śledczych, nie działali jednak ze szczególnym okrucieństwem.
- O takiej kwalifikacji czynu przesądził zebrany materiał dowodowy - mówi Barbara Salczyńska, oficer prasowy radzyńskiej policji. - Obaj mężczyźni usłyszeli i zarzuty i zostali zwolnieni. Sprawa nie jest zamknięta. Jeśli pojawią się nowe okoliczności, zarzuty mogą zostać uzupełnione.
Do makabrycznych wydarzeń doszło w poniedziałek. Mieszkanka Radzynia Podlaskiego wezwała policję informując, że na pobliskim polu przy ul. Wisznickiej, leży pobite i ranne zwierzę.
Kobieta widziała dwóch mężczyzn, którzy na sznurku ciągnęli psa. Kiedy zaczęła krzyczeć, zostawili czworonoga i uciekli. Policjanci, którzy dotarli na miejsce nie mogli już pomóc. Wezwali weterynarza, który ocenił, że pies jest w agonii. Był cały we krwi. Lekarz podał mu zastrzyki usypiające.
Policjanci szybko namierzyli podejrzanych. Okazało się, że kundelek należał do 53-letniego Krzysztofa H. Mundurowi znaleźli go na pobliskiej posesji. Był tam razem z 45-letnim kolegą, Sławomirem M. Starszy z mężczyzn miał w organizmie ponad 1,4 promila alkoholu, a jego kompan ponad 0,4 promila.
Na posesji policjanci znaleźli drewniany kołek, którym najprawdopodobniej zabito psa. Obaj mężczyźni trafili do aresztu. Podczas przesłuchania Sławomir M. przyznał się do winy. Krzysztof H. wszystkiemu zaprzecza.