Trzy wozy strażackie nie mogły dojechać do pożaru drewnianego budynku mieszkalnego. Wszystko przez rozmiękłą drogę.
W trudnej akcji gaśniczej we wtorek wieczorem ostatecznie wzięło udział pięć zastępów, które nie mogły dotrzeć w odpowiednim czasie do ognia.
- Straty wyniosły około 45 tys. zł. Pożar powstał prawdopodobnie wskutek zapalenia się sadzy w przewodzie kominowym – wyjaśnia mł. brygadier Witold Grajcar z Komendy Miejskiej PSP.
Na miejsce pożaru przyjechało też pogotowie. 33-letni syn gospodarza pokaleczył się podczas zbijania szyby, gdy chciał wydobyć psa z płonącego budynku.