Radzyń Podlaski. Radni z opozycyjnego klubu Solidarny Radzyń zwołują nadzwyczajną sesję Rady Miasta, aby odwołać jej przewodniczącego. To próba numer 7
– Nas jest siedmiu, a rządząca koalicja liczy ośmioro radnych – wylicza Adam Adamski z Solidarnego Radzynia. Z większością nie wygrasz, taki los. Jednak nasz klub liczy, że w głosowaniu tajnym, które odbędzie na sesji nadzwyczajnej 3 grudnia, koalicja postąpi zgodnie ze swoim sumieniem.
– Sesja nadzwyczajna będzie, ale skończy się jak zwykle – przewiduje Krzysztof Stradczuk, wiceprzewodniczący rady, koalicjant Piekutowskiego.
Opozycja zarzuca przewodniczącemu formalno-prawne uchybienia i chaotyczne prowadzenie obrad. – Poza tym, jego postawa dzieli radę – przekonuje Adamski. – To moja szósta kadencja i jeszcze takich podziałów w samorządzie nie widziałem – dodaje.
Członkowie klubu zwracają również uwagę na fakt, że Piekutowski wyprowadził się z Radzynia Podlaskiego do Białki w gm. Radzyń. Ich zdaniem, z tego powodu jego mandat powinien zostać unieważniony.
– Mieszkać to on sobie może nawet na łajbie, liczy się adres zameldowania, a ten ma w Radzyniu – przekonuje Stradczuk.
Niezatapialny dotąd przewodniczący wydaje się spokojny o swój los. – Nie rozumiem zarzutów opozycyjnego klubu. Rada jest podzielona od samego początku – mówi Jacek Piekutowski. – Nie mają większości, to chcą zaistnieć, przeszkadzając i tworząc bałagan w radzie – dodaje.
Według niego, do głosowania wcale nie musi dojść. – Jeszcze nie wiem, jak postąpimy –mówi enigmatycznie.
– Z racji nadzwyczajnego charakteru sesji, radni koalicji nie będą mogli zdjąć tego punktu z porządku obrad – twierdzi Adamski.
Jedno jest pewne, ciąg dalszy tej historii na pewno nastąpi.