Sekcje zwłok 41-letniego Mariusza M. i jego żony, 40-letniej Doroty, potwierdziły, że małżeństwo zginęło od strzałów w głowę. Teraz najważniejszą sprawą jest znalezienie opiekunów dla ich pięciorga dzieci.
W nocy z wtorku na środę Mariusz B. przyszedł do domu z karabinem samoróbką. Zaczął grozić żonie. Padł strzał. Kobieta zginęła na miejscu. Potem mężczyzna wyszedł do budynku gospodarczego. Strzelił sobie w głowę. Zmarł w szpitalu.
Rodzina M. uchodziła w Połoskach za bardzo biedną. Małżonkowie mieli sześcioro dzieci: najmłodsze ma dwa lata, najstarsza córka – 20. Niedługo 18 lat ukończy najstarszy z chłopców.
Rodzina mieszkała w starym, drewnianym domu. Mariusz M. pracował dorywczo na budowach. Był karany za kłusownictwo. Wiadomo, że nadużywał alkoholu, a w domu dochodziło do awantur. Ale ostatnio policja nie była tam wzywana na interwencje.
Dorota M. zajmował się wychowaniem dzieci. Miejscowi mówią o niej dobrze.
Piątka niepełnoletniego rodzeństwa trafiła do Domu Dziecka w Komarnie. – Jeszcze w środę postanowił o tym sąd – mówi Artur Ozimek, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie. – Z urzędu będzie prowadził postępowanie dotyczące ustanowienia dla nich opiekuna.
W czwartek przeprowadzono sekcje zwłok małżonków. – Przyczyną śmierci każdego z nich był postrzał w głowę – mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Prawdopodobnie już niedługo śledztwo zostanie umorzone.