Przerażeni mieszkańcy ul. Siteńskiej w Międzyrzecu Podlaskim interweniują w sprawie zlokalizowanego tam niewielkiego terminalu paliw.
Starostwo wystąpiło do bialskiej delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska o zbadanie zasadności skarg międzyrzeczan. Jej dyrektor Edward Dec, powiedział nam, że pod koniec lat dziewięćdziesiątych inspekcja stwierdzała dokonywano wyładunku paliw z cystern bez należytych zabezpieczeń.
- W 1997 roku wydaliśmy decyzję o konieczności uszczelnienia do końca 1998 roku podłoża i wybetonowania terenu. Jednak w następnym roku PKN Orlen wydzierżawił obiekt firmie z Katowic. Nowy użytkownik wyjaśnił, że nic nie wiedział o naszych postanowieniach. Musieliśmy zatem u niego przeprowadzić kontrolę i dać kolejny rok na zabezpieczenia. W ubiegłym roku znowu zmienił się użytkownik. Jest nim bialski "Oktan”. Jego szef zlecił przygotowanie oceny oddziaływania bazy paliw na środowisko i programu naprawczego. Trudno go winić, że zatruł środowisko. Gdyby była katastrofa ekologiczna, byśmy o tym wiedzieli - mówi Edward Dec.
Przyznaje, że przez czterdzieści lat "nasączania ziemi ropą” grunt może przypominać bialskie lotnisko lub niektóre terminale w Małaszewiczach. Inspektorzy zalecili ograniczenie przeładunku do czterech cystern oraz podstawianie przy przelewaniu paliwa specjalnych dużych tac. Do końca 2003 roku nowy właściciel musi zakończyć program naprawczy. Takie terminy nakłada obowiązujące prawo.