Przewodniczący radzyńskiej Rady Miasta użył psa do szczucia ludzi wieszających plakaty wyborcze – twierdzi Jerzy Rębek, poseł PiS. Sprawę zgłosił policji.
– Kazał nam "sp....ć”. Pozostaliśmy na miejscu, tłumacząc, że nie robimy nic niezgodnego z prawem – wyjaśnia Skowron. I dodaje: Pan Piekutowski nakazał pracownikom przyprowadzić psa z kotłowni, aby ten strzegł słupa. A nas wysyłał do domu.
Mężczyźni jednak nie rezygnowali. – Gdy oponowałem, sam wziął smycz do ręki i ruszył z psem do nas. Zaczęliśmy się cofać. Odsunęliśmy się od słupa, a pies został zabrany do kotłowni. Prezes zerwał plakat wyborczy posła i tekst oświadczenia PiS. Nazwał mnie idiotą i głupkiem. Stwierdził, że ja i moja rodzina będziemy traktowani w jego spółdzielni gorzej, ponieważ wystartowałem z PiS. Obraził też mego teścia – wspomina radny.
Mężczyźni nagrali tę wypowiedź prezesa i sfotografowali go aparatem telefonicznym podczas zrywania plakatów.
Wybrany ponownie w czwartek na przewodniczącego nowej radzyńskiej Rady Miasta Jacek Piekutowski pamięta incydent przy ul. Kościuszki. Twierdzi, że tuż przed nastaniem ciszy wyborczej, "przekomarzał” się z opozycją. – Oni zaklejali nasze plakaty. Zdenerwowało to mnie. Wiem co mówiłem. Nie wiedziałem, że jeden z nich jest radnym. Jak będzie trzeba, to go przeproszę. Pies nikogo nie ugryzł. Wilczur już jest głuchy i ślepy – wyjaśnia Piekutowski.
Piotr Skowron broni się, że wcale nie zaklejał plakatów konkurencji, a Piekutowski powinien wiedzieć, że był wybrany na radnego. – Baliśmy się. Kilka dni byliśmy zastraszeni – dodaje.
Jerzy Rębek, poseł PiS, przyznaje, że początkowo liczył, że Piekutowski przeprosi jego radnego. Kiedy jednak to nie nastąpiło, postanowił skierować skargę do policji. – Trafiło do nas pismo w tej sprawie. Wyjaśniamy ten incydent – potwierdza Dariusz Łukasiak, oficer prasowy radzyńskiej policji.