Prawie dwie doby cierpiał ranny żubr odnaleziony w lesie pod Białą Podlaską. – Gdy nie jesteśmy w stanie uratować zwierzęcia, poddaje się je eutanazji – mówi dr hab. Michał Krzysiak, dyrektor Białowieskiego Parku Narodowego.
Na 700-kilogramowego żubra natrafił w sobotę w Kaliłowie (8 kilometrów od Białej Podlaskiej) grzybiarz, który powiadomił policję. - Zabezpieczyliśmy to miejsce, dbając o bezpieczeństwo zwierzęcia. Poinformowaliśmy też właściwe organy i instytucje, w tym lekarza weterynarii- relacjonuje Barbara Salczyńska-Pyrchla, rzeczniczka bialskiej policji.
Urzędnicy z gminy Biała Podlaska pojechali na miejsce. - Żubr się nie ruszał, nie wiedzieliśmy, czy jest chory, czy ranny – przyznaje Czesław Pikacz, odpowiedzialny za zarządzanie kryzysowe. Wstępnie stwierdzono, że zwierzę ma złamaną nogę ze skręceniem o 180 stopni.
Gmina wydelegowała strażaków ochotników do zabezpieczenia żubra. - Ogrzali go i nakarmili. Dali mu siana i jabłek, przykryli słomą. Zwierzę jadło, widać było, że jest głodne – podkreśla Pikacz. Na miejsce wezwano miejscowego lekarza weterynarii, który według urzędnika nie był w stanie określić co dolega zwierzęciu. - Odmówił wydania zgody na jego uśmiercenie, stwierdził, że nie ma takich uprawnień – zaznacza Czesław Pikacz. W poniedziałek na miejsce miał przyjechać weterynarz z Białowieskiego Parku Narodowego. Ale w nocy żubr zdechł.
Teraz padłe zwierzę ma odebrać firma, która zajmie się jego utylizacją. Pobrane mają też być próbki, aby określić dokładną przyczynę zgonu, bo nie wiadomo, czy zwierzę zostało potrącone przez samochód, czy samo doznało kontuzji. – Mogły też zaatakować wilki- przypuszcza Pikacz.
Sporo wątpliwości ma jednak ekspert z Białowieskiego Parku Narodowego.
– W takich sytuacjach, jeśli zwierzę cierpi i nie jesteśmy w stanie go uratować, poddaje się je eutanazji – mówi dr hab. Michał Krzysiak, dyrektor Białowieskiego Parku Narodowego. – Są na to dwa sposoby: używa się środków farmakologicznych bądź broni palnej. W tym drugim przypadku, może tego dokonać osoba uprawniona, nawet policjant- podkreśla Krzysiak.
Całą procedurę dokładnie opisuje zresztą art. 33 ustawy o ochronie zwierząt. – Niestety, ale doszło tutaj do przedłużenia cierpienia żubra. Takie dzikie zwierzęta odczuwają ogromny strach w kontakcie z człowiekiem. A w przypadku złamania, kończyny u tak dużych i dzikich zwierząt się nie składa, bo nigdy się nie zrośnie- zaznacza dyrektor. Jednocześnie przyznaje, że w sobotę o żubrze poinformował go Marek Kajs, zastępca Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska. – Wiem, że już wtedy była ustna zgoda na dokonanie eutanazji przy użyciu broni palnej. Ale w niedzielę nadal nie doszło do tego. To było znęcanie nad zwierzęciem- ocenia dyrektor BPN, który od 15 lat zajmuje się żubrami.
Z kolei, Konrad Kiryła, który hobbystycznie fotografuje przyrodę przyznaje, że żubry w tym rejonie były już widywane w październiku ubiegłego roku. – Na przykład w lasach w okolicach miejscowości Stare Hołowczyce, a od kilku miesięcy również w Rokitnie. Te zwierzęta przywędrowały do nas po wybudowaniu ogrodzenia na granicy z Białorusią- uważa fotograf.
W Puszczy Białowieskiej żyje obecnie najliczniejsza wolna populacja żubrów – liczy 984 ssaki. Są one pod ścisłą ochroną. Ten odnaleziony w Kaliłowie najprawdopodobniej migrował z Białorusi, również z tzw. populacji białowieskiej.