Siedem osób utopiło się w ostatnim czasie w akwenach powiatu bialskiego. Największa tragedia rozegrała się w Wyczółkach.
- Prosimy wszystkich użytkowników wód otwartych o bardzo odpowiedzialne zachowania - apeluje Adam Paluszkiewicz, szef Oddziału Ratownictwa Wodnego OSP "Stołpno” w Międzyrzecu Podlaskim.
Podkreśla, że olbrzymie ryzyko niesie pozostawianie dzieci w wodzie bez właściwej opieki, pływanie w pojedynkę lub wypływanie na głęboką wodę bez zabezpieczenia.
- Nie możemy wchodzić do wody rozpaleni słońcem lub po posiłku czy alkoholu - przestrzega Paluszkiewicz. Przyznaje, że na razie może jedynie apelować o rozwagę. Ratownicy nie mają sprzętu.
Tymczasem w wyrobiskach po żwirowniach w Międzyrzecu Podlaskim i okolicy jest w sumie pięć zbiorników. Niektóre głębokie nawet na kilkanaście metrów. Tylko jeden ma strzeżone kąpielisko. Ratownicy ze "Stołpna” potrzebują motorowej łodzi i sprzętu do nurkowania. Tylko wtedy będą mogli skutecznie patrolować akweny i ratować ludzi. Brakuje im jednak pieniędzy. Sama łódź to koszt nawet 18 tys. zł.
Sprzętu brakuje również bialskiej drużynie nr 11 Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Marcin Ślósarski, kierownik drużyny, mówi, że nie zawsze chodzi o wielkie wydatki.
- Prosta rzutka, kosztująca tylko 60-80 zł, także może ratować ludzi. Piłką koszykarską w siatce i z pływającą liną można rzucić nawet do 50 metrów i pomóc osobie, która szamocze się w wodzie. Dobrze byłoby w takie rzutki wyposażyć wszystkie wozy patrolowe straży i policji - proponuje Ślósarski.
W tym tygodniu jego woprowcy przeszkolili funkcjonariuszy Straży Miejskiej i Komendy Miejskiej Policji z ratownictwa wodnego. Za kilka dni robią dla nich kolejne szkolenie - będą ćwiczyć właśnie rzutkami.