Są wszędzie. Na przystankach, słupach energetycznych, budynkach w centrum miasta, na ogrodzeniach. Nakleja osoba prywatna i duże firmy. Poszukuję mieszkania, zaginął mi kotek, organizuję koncert - oto niektóre oferty ogłoszeń naklejonych tam, gdzie nie powinny się znajdować.
Tablic i słupów ogłoszeniowych należących do Urzędu Miasta jest 15 sztuk. Kilka jest też własnością spółdzielni mieszkaniowych. - Korzystanie z tych miejsc reklamowych jest bezpłatne. Jeżeli jakaś firma zleci Komunalnemu Gospodarstwu Pomocniczemu podległemu UM, które opiekuje się tymi miejscami, to już jest to działalność odpłatna. Opłaty pobierane są według ustalonego cennika - informuje Rudolf Somerlik, dyrektor gabinetu prezydenta Andrzeja Czapskiego.
Dlaczego więc, jeżeli można bezpłatnie rozklejać plakaty na słupach ogłoszeniowych, wiszą one w miejscach do tego nie przeznaczonych? Przypadkowo napotkana grupa młodych ludzi, zarabiająca na kolportowaniu afiszów, poinformowała Dziennik, że jest to wina nadmiaru ogłoszeń, szczególnie w sezonie organizowania dużych imprez.
- Rozklejamy plakat z informacją o kameralnym koncercie w jednym z klubów. Na słupie ogłoszeniowym nie mamy szans na jego dłuższą "żywotność”. Wieczorem lub wcześnie rano przyjedzie specjalna grupa i oklei słup dookoła wielkimi afiszami. I tak jest codziennie. Może przydałoby się więcej takich słupów? - wyjaśnia mężczyzna chcący pozostać anonimowo.
W opinii niektórych dobrym miejscem na reklamę jest przystanek autobusowy. - Jest to działalność nielegalna. Reklamy takie zrywamy - mówi Jan Harasimiuk, dyrektor bialskiego MZK. •