19-letni Kamil jest strażakiem i w czwartek gasił płonąca stodołę. W piątek strażaka zatrzymała policja. To on podpalił stuletni budynek.
W Wólce Plebańskiej pod Białą Podlaską w ciągu ostatnich trzech miesięcy spłonęło sześć stodół. Ostatnia w czwartek.
- Ta stodoła, to był nasz zabytek po dziadku Derkaczu. Miała ponad sto lat! Ogień szurnął tak szybko. Raz dwa buchnęły płomienie! Kobiety wracające ze zbierania jagód dziwiły się, że błyskawicznie pożar ogarnął całe stare drewno i papę. Pochłonął też małą obórkę. Na szczęście, szybko byli strażacy. Pracowali szczerze. Uratowali większa oborę - opowiada wzburzona Zofia Błaszczak, która przyznaje, że całą noc po tym zdarzeniu źle się czuła. - Nie spałam, tylko brałem krople nasercowe.
Ze stodoły pani Zofii ogień przerzucił się na stodołę sąsiada. Budynek Władysława P. spłonął doszczętnie. Podobnie jak i magazyn.
Do tak dużego pożaru przyjechało aż dziesięć zastępów strażackich. Uratowali przed ogniem dwa budynki mieszkalne i inne zabudowania gospodarcze, które warte są 250 tys. zł. Osłaniali wodą dachy i ściany oraz dusili ogień także miejscowi druhowie z Ochotniczej Straży Pożarnej w Wólce Plebańskiej.
Wczoraj policja zatrzymała podpalacza, który przyznał się, że podłożył ogień pod stuletnią stodołę. Jest nim 19-letni Kamil Sz. Miejscowy strażak ochotnik.
- Przyznał, że poprzedniego dnia podpalił stodołę. Wyjaśnił, że nie lubił właściciela budynku, bo przed laty, gdy strażak był małym chłopcem gospodarz wyganiał go z podwórka. W czwartek był pijany i poszedł pod stodołę z ogniem - mówi Cezary Grochowski, oficer prasowy bialskiej Komendy Miejskiej Policji. - Choć podpaliłem, to jednak po pewnym czasie gasiłem. Byłem aktywny. Starałem się - policjant cytuje wypowiedzi zatrzymanego strażaka.
- Do mojej OSP należy ponad 50 strażaków, w gaszeniu pożarów bierze udział ponad 30. Nie wyobrażałem sobie, aby któryś ze strażaków podpalał. Nie chce mi się wierzyć, że to Kamil. Przecież gasił ten pożar! Był podczas akcji w czerwonych majtkach i w hełmie. Jeśli to on podpalał, to go skreślimy z listy strażaków. A szkoda, bo wydawał się jednym z rozumniejszych - z ciężkim sercem przyznaje Ireneusz Chalecki, prezes OSP i sołtys Wólki Plebańskiej w jednej osobie.
Prezes przyznaje, że pożary we wsi zaczęły wybuchać już w maju. Akurat, gdy strażacy otrzymali dar z Niemiec, użytkowany, ale nowoczesny wóz bojowy. - Zaczęły płonąć stodoły zbudowane w jednej linii. Eksperci mówili, że część spłonęła od samozapłonu siana - opowiada sołtys. - Już przed laty mieliśmy jednego piromana. Podpalał budynki. Kiedy szedł do wiezienia, straszył , że pójdą z ogniem wszystkie zabudowania we wsi.
Także Wiesław Panasiuk, wójt bialskiej gminy mówi, że był zaskoczony, że po przekazaniu do Wólki Plebańskiej wozu strażackiego zaczęły tam tak licznie wybuchać pożary. Obiecuje pogorzelcom pomoc.