Niektórzy absolwenci AWF zajmują się kontrabandą na trasie Białoruś -Niemcy. Biała Podlaska jest ważna na ich szlaku. Taką sytuację przedstawia nam pan Bronek z bialskiego bazaru. Najbardziej podziwia byłych magistrów wychowania fizycznego. Wysportowani, sprytni i cwani. Są solidarni.
Spod Terespola i z Białej Podlaskiej wożą kupowane za bezcen papierosy i alkohol.
- Teraz bialscy handlarze mówią, że najlepsze przebicie dają im fajki i anaboliki. Nie chcą ryzyka z narkotykami. Część policji o nich wie. Jeden ze znajomych policjantów mówi, że mamy u siebie pierwszą ligę przemytniczą. Od pewnego czasu dwa bialskie targowiska przy al. Tysiąclecia i Przechodniej nadzorują bracia Ch. To oni dostarczają bezrobotnym młodym ludziom papierosy do sprzedaży na bazarze. Dają chłopcom po 20 groszy od paczki - mówi pan Bronisław.
AWF kończyli nie tylko handlarze, ale także niektórzy policjanci i celnicy. Dawni koledzy z uczelni dobrze się znają.
- Wiedziałem o celniku, który przepuszczał w Koroszczynie tiry z papierosami. Później przyjeżdżał do Sławacinka pod Białą Podlaską, aby rozliczyć się z "grzeczności”. Kiedy policjant dostawał 500 złotych, później jak widział przemytnika w mercedesie, salutował mu z uśmiechem. Cały samochód papierosów bezpiecznie dojeżdżał do celu - wyjawia Bronisław. Handlarze mają swoje sposoby na obcych policjantów. Jeden zawsze na ładunku przemyconych papierosów wozi wieniec pogrzebowy. Jedzie w czarnym garniturze. Kiedy policja chce go kontrolować, prosi o puszczenie i mówi, że śpieszy się na pogrzeb matki. Policjant ma litość i nie sprawdza pojazdu.
Bywają też organizowane konwoje przemytnicze. Z przodu jedzie pusty samochód. Za nim zwykły białoruski tir, a w jego "cieniu” samochód z ładunkiem przemyconych używek. Zazwyczaj policja zatrzymuje do kontroli wschodnią ciężarówkę.
Bialscy handlarze systematycznie od lat jeżdżą na wycieczki do Tunezji, Egiptu, Tajlandii. Dwa razy w roku wyruszają na narty. Dbają o kondycję.
Najczęściej bawią się w miejscowej restauracji "Stylowa”. Siedzą tam całymi grupami. Tylko niektórzy inwestują w kantory. Kiedy trafi się zamożny Rosjanin, wystarczy kurs w drugi kraniec Polski i można na jednej transakcji zarobić nawet 1000 dolarów.•