Sołtys z Milanowa siłą zaciągnął 17-letnią licealistkę do samochodu, wywiózł ją ze wsi, a po drodze groził i szarpał.
Z ustaleń parczewskiej policji wynika, że w poniedziałek córka 37-letniego Alberta I. wróciła zapłakana ze szkoły. Zdenerwowany ojciec pojechał do mieszkania dziewczyny najbardziej agresywnie atakującej jego córkę. Nikogo poza uczennicą nie zastał. Chwycił pod pachę przerażoną 17-latkę i wyniósł do samochodu.
Przejechał z nią kilka kilometrów, po drodze szarpał za włosy i groził, że jak się nie odczepi, może pożałować. W końcu odwiózł ją do domu. Oburzona rodzina poszkodowanej powiadomiła policję.
- Pan sołtys wziął sprawę w swoje ręce i zachował się gwałtownie. Został zatrzymany przez nas w poniedziałek - mówi Hubert Makaruk, zastępujący rzecznika parczewskiej policji.
Sołtys i radny w jednej osobie częściowo potwierdził zarzuty. - Wyjaśnił, że chciał tylko przestraszyć nastolatkę, bo miał dosyć złego traktowania i szykanowania swojej córki. Zaprzeczał, aby groził pozbawieniem życia licealistki, o czym mówiła poszkodowana. Zastosowaliśmy poręczenie majątkowe w wysokości 1500 zł - wyjaśnia Urszula Szymańska, prokurator rejonowy w Parczewie.
- Broniłem córki. Była szykanowana. Nic więcej nie powiem, sprawą zajmuje się prokuratura - urywa rozmowę sołtys.
Kolegi broni Jerzy Melnik, przewodniczący Rady Gminy w Milanowie. - Przecież córka radnego była od dawna szykanowana. Mogło dojść do tragedii. A nikt w szkole nie zauważał tych problemów.
Andrzej Iwanejko, dyrektor ZSP w Wilanowie, nie zgadza się z tą opinią. - Szkoda, że pan radny zachował się nadpobudliwie. Gdybym otrzymał w poniedziałek od niego wiadomość, to przeprowadziłbym rozmowę z winną, która teraz jest ofiarą.
Porozmawiałem już z uczennicami przestrzegając je, aby konflikt nie przeniósł się na szkołę.
Jeśli radny zostanie skazany, straci mandat. W przypadku funkcji sołtysa sprawa jest bardziej skomplikowana. Krewki ojciec może przestać ją piastować ale nie musi. Wszystko zależy od wójta i mieszkańców.