Za ocenę prac maturalnych powinniśmy dostać pieniądze – twierdzą nauczyciele. Ale zatrudniające je samorządy rzadko doceniają ten dodatkowy wysiłek.
– Ja nie zapłacę, inne szkoły w mieście też chyba nie. Nie podoba mi się to, ale co mam zrobić – przyznaje Michał Kiryluk, dyrektor ZSE w Międzyrzecu Podlaskim. Podobnie jak samorządowcy z Białej Podlaskiej podpiera się uzasadnieniem ministra.
Ale w ubiegłym roku bialskim nauczycielom zapłacono za matury. – Jesienią, z opóźnieniem, po naszej interwencji – przypomina Teresa Sidoruk, prezes oddziału ZNP w Białej Podlaskiej.
Związek nie zgadza się z interpretacją samorządu. – To jest dodatkowa praca, ale wygląda na to, że społeczna praca – twierdzą i uzasadniają, że w ramach 40 godzin w tygodniu nauczyciel sprawdza zeszyty i klasówki, przygotowuje się do lekcji, jeździ z uczniami na wycieczki, spotyka z rodzicami. Zauważają też, że prawo nie zabrania, aby za matury samorządy zapłaciły z własnych środków, niekoniecznie z subwencji.
Za to nauczyciele z czterech ponadgimnazjalnych szkół z powiatu radzyńskiego mogą spać spokojnie. Radni docenili ich trud. W zeszłym roku ustalili, ile przypadnie zaangażowanym w pracę przy maturach. I tak, sprawdzającym wypracowania z języka polskiego – za każde po 18 zł i 24 grosze. Za pozostałe przedmioty połowę tej stawki. Za ustne egzaminowanie będą liczone godziny nadliczbowe. – Myślę, że już przy następnej wypłacie nauczyciele dostaną pieniądze – przypuszcza Jerzy Popek, kierownik Wydziału Spraw Społecznych w radzyńskim starostwie. Fundusze na ten cel wygospodarowano w ramach subwencji oświatowej.