Żurawie niszczą rolnikom z gminy Drelów uprawy kukurydzy. Problem w tym, że ptaki podlegają ochronie i niewiele można zrobić, aby skutecznie wypłoszyć je z pól.
– Od trzech lat żurawie niszczą mi uprawy kukurydzy. Z roku na rok jest coraz gorzej – przyznaje Tomasz Kościuczyk z miejscowości Łózki. W tym roku straty oszacował na blisko 20 tys. zł. – Przylatują stadami po 10 sztuk. Wyciągają ziarna z ziemi i zjadają. W ten sposób potrafią zniszczyć całą plantację – zaznacza rolnik. W ubiegłym roku, pan Tomasz przesiewał uprawę. – Ale to nic nie dało, bo to co posiałem ponownie, też zjadły. W sąsiedniej miejscowości Zahajki ten problem miał Mirosław Daciuk, radny gminy Drelów. – U mnie zniszczyły 80 arów uprawy. Najbardziej lubią młodą kukurydzę. To już zaczyna być plaga – stwierdza radny.
Zdaniem Kościuczyka, w Łózkach żurawie zniszczyły rolnikom w sumie 20 hektarów upraw. – Te ptaki są coraz mądrzejsze. Zakodują sobie miejsce i później do niego wracają. Poza tym, widać, że zanikł u nich instynkt strachu przed człowiekiem. Nie odlatują nawet gdy jest się w odległości 50 metrów – dziwi się rolnik. I samych ptaków jest tu więcej. – Niedaleko jest zbiornik Żelizna, tereny są zalewowe, a więc mają dobre warunki do lęgów – zauważa pan Tomasz.
Żurawi niełatwo się pozbyć, bo jak się okazuje są one objęte ścisłą ochroną. – To oznacza, że samowolnie nie można ich płoszyć, ani umyślnie zabijać – podkreśla Paweł Duklewski, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie.
Dopiero RDOŚ może wydać zezwolenie na płoszenie. – Trzeba do nas wystosować wniosek w tej sprawie. Płoszenie zwykle odbywa się metodą hukową lub z wykorzystanie dźwięków naturalnych antagonistów, czyli drapieżników – zauważa Duklewski.
Metoda hukowa jest skuteczna, ale na krótko. – Przy kukurydzy problem jest tego typu, że ptaki wyjadają świeże zasiewy. Duża grupa żurawi potrafi spustoszyć całkiem spory obszar – nie ukrywa rzecznik.
Odstrzały też wchodzą w grę, ale w tym przypadku zgodę musi wydać Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. Przez ostatnie dwa lata do lubelskiego RDOŚ–u nie wpłynęły żadne wnioski od rolników w sprawie płoszenia żurawi.
– Były tylko sygnały telefoniczne i pytania co można zrobić – zaznacza Duklewski. Jego zdaniem, rolnicy też przyczyniają się do rozwoju populacji tych ptaków. – W ten sposób, że prowadzą monokulturowe, wielkopowierzchniowe uprawy kukurydzy – tłumaczy. Część tych ptaków nawet nie odlatuje na zimę, m.in. z uwagi na ocieplenie klimatu. – W związku z tym, mają częstsze lęgi i populacja wzrasta – dodaje rzecznik.
Rolnikom nie przysługują też odszkodowania ze Skarbu Państwa za straty, które w uprawach czynią żurawie. Nie są one bowiem wpisane do ustawy o ochronie przyrody, na mocy której rolnicy mają możliwość uzyskania takiego odszkodowania.
O zmiany w przepisach apelował w 2018 roku Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich.
"W przypadku szkód wyrządzonych przez ptaki na polach uprawnych (…) nawet naturalna zmiana warunków atmosferycznych, w szczególności wystąpienie opadów, może istotnie utrudnić, a nawet uniemożliwić jakąkolwiek ocenę. Bez prowadzenia stałych obserwacji ptaków trudno ustalić, który gatunek spowodował wystąpienie szkody" – odpowiedziała wówczas wiceminister środowiska Małgorzata Golińska.
Dodała również, że na polach żyje wiele gatunków ptaków, ale zatrzymują się tam także inne zwierzęta i przypisywanie szkód temu, a nie innemu gatunkowi jest niemożliwe.
Radny z gminy Drelów zamierza poruszyć sprawę na najbliższej sesji. Władze gminy zapowiadają, że mogą wystąpić z wnioskiem o płoszenie do RDOŚ. – Konieczna jest interwencja, bo część rolników traci dochód w ten sposób i nie ma za co spłacać kredytów – apeluje pan Tomasz.
Monitoring Ptaków Polskich podaje, że w roku 2018 liczebność żurawia była rekordowo wysoka: łącznie osiągnęła aż 155 tys. sztuk i była wyższa o 57 tys. od wyniku z roku 2017.