Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz? Amatorom sklepowych kradzieży nie radzimy dążyć do poznania odpowiedzi. Sklepy mają swoje sposoby na nadzorowanie poczynań, nawet jeśli klientowi wydaje się, że nikt nie patrzy
- Przede wszystkim rozmieszczamy w różnych punktach obiektu kamery. Sytuację w sklepie śledzi też na bieżąco nasz detektyw- mówi Marek Kondraciuk, kierownik Plusa w Białej Podlaskiej. Liczba zatrzymywanych na terenie tego sklepu klientów, którzy próbowali wynieść towar jest dość pokaźna. O dziwo, prym wiodą tu osoby starsze, zdaniem M. Kondraciuka nie koniecznie ubogie.
Przed kradzieżą najczęściej ostrzega obsługę sygnał dźwiękowy, kiedy klient przekraczania bramki. Często jedynie ten sygnał informuje o próbie wyniesienia produktu. - Ludzie mają różne pomysły. Zdarza się, że chowają towar w dziecięcym wózku, lub puszce po napoju - opowiada Agata Paszkowska, rzecznik prasowy sieci Champion. Do nagminnych kradzieży zalicza ona konsumowanie na terenie sklepów produktów spożywczych i nie płacenie za nie. - Przed zamknięciem sklepu pracownicy wymiatają całe sterty opakowań po batonach, paluszkach czy chipsach - dodaje A. Paszkowska.
O najbardziej spektakularnym wyczynie dotyczącym kradzieży sklepowej opowiada Ewa Michalak z bialskiego Nomi. Zatrzymano tam ostatnio całą rodzinę, która wykazała przy kasie towar na 10 złotych a w torbach znaleziono produkty, których wartość przekraczała 200 złotych.
- Mężczyźnie udało się uciec. Ochrona zatrzymała kobietę z małoletnią córką, następnie wezwano policję. Mieliśmy tu mały pokaz aktorstwa, ludzie bronią się jak mogą. Ostrzegam jednak, że żadne wykręty nie pomogą - mówi E. Michalak. •