W czwartek białoruskie media obiegła informacja, że prezydent Aleksandr Łukaszenka zamyka granice z Polską i Litwą. Polska Straż Graniczna tego nie potwierdza.
"Jesteśmy zmuszeni zabrać wojska z ulicy, pół armii postawić pod broń i zamknąć granicę państwową na zachodzie. Przede wszystkim – z Litwą i Polską" – cytowały Łukaszenkę białoruskie media.
– Obecnie, granica polsko–białoruska na terenie województwa lubelskiego działa normalnie, bez zmian w ruchu osobowym i towarowym – zaznacza por. Dariusz Sienicki, rzecznik prasowy komendanta Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej.
Z kolei, zdaniem pani Ireny, Białorusinki, od kilku lat mieszkającej w Białej Podlaskiej, w ten sposób prezydent sonduje grunt. – Białoruska służba graniczna również nie potwierdza zamknięcia granic. Może Łukaszenka dopiero to szykuje i chciał zobaczyć jakie są reakcje ludzi – zauważa pani Irena, która od kilku tygodni pomaga swoim rodakom. A dokładnie kilkunastoosobowej grupie, która uciekła z Białorusi przed represjami. Część z nich przebywa na kwarantannie w hotelu na rogatkach Białej Podlaskiej. – Po nagłośnieniu tego w mediach, znacznie poprawił się przekaz informacji. Bo, ci ludzie nie wiedzieli jakie mają w Polsce prawa. Teraz, na przykład organizacje pozarządowe im pomagają – przyznaje Białorusinka. To efekt m.in. naszych publikacji.
Tymczasem, Adam Abramowicz rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców apeluje do premiera Mateusza Morawieckiego o likwidację obowiązku kwarantanny dla Białorusinów wjeżdżających na terytorium Polski. Jego zdaniem, ruch przygraniczny zamarł, co odbija się na spodku obrotów przedsiębiorców z Polski. W ocenie rzecznika, również zadeklarowana przez stronę polską, chęć udzielenia pomocy represjonowanym Białorusiom przemawia za likwidacją kwarantanny.
– Mój mąż prowadzi firmę w Terespolu, która działała głównie w oparciu o handel z Bialorusinami. Obroty znacznie spadły. Ledwo starcza na wydatki, takie jak wynajem lokalu. Przyjeżdżają tylko Białorusini, którzy mają wizy służbowe, na przykład kierowcy. Oni nie muszą przechodzić kwarantanny – tłumaczy pani Irena.