- Warto pracować na swoim, bo wtedy człowiek czuje się gospodarzem - mówi Jacek Janiak
- Zaczynałem jak wszyscy, na państwowej posadzie - wspomina pan Jacek, dziś czterdziestolatek, właściciel firmy "Schemat. Beata Janiak, Jacek Janiak". - Kilka lat byłem elektronikiem w jednym przedsiębiorstwie, później w drugim. Na początku lat dziewięćdziesiątych zaczęły się reorganizacje - firmy upadały, inne się prywatyzowały.
Trzeba było coś postanowić
- U mnie duże znaczenie miał element ambicjonalny - stwierdza Jacek Janiak. - Chciałem posiadać własny interes, prowadzić go według swojego wzoru, mieć coś, co zależy tylko ode mnie. Uważam, że każdego ambitnego fachowca interesuje firma, w której ma możliwości rozwoju i realizowania się. To tak, jak w sporcie - dobry zawodnik chce grać w lepszej drużynie.
Mówi też, że to ekscytujące budować, wypracować coś samemu, a później przekazać komuś. Komu? Pewnie dzieciom. Tak rodzi się rodzinna tradycja.
- Wiem, że to staroświeckie myślenie, ale taka jest droga - śmieje się Janiak.
Pracy nie brak
- Ostatecznie postawiłem na usługi elektryczne, informatyczne. Ale główną domeną jest instalacja systemów alarmowych, sygnalizacyjnych, automatyka. Szczerze mówiąc, nie robiłem wcześniej rozeznania, czy to chwyci. Może dlatego, że jedni znajomi drugim polecali moje usługi i wiedziałem, że jest popyt.
Dodaje, że zapotrzebowanie na montaż wszelkich alarmów jest coraz większe i ma bardzo dużo pracy.
- Społeczeństwo się bogaci - zauważa. - Ludzie budują nowe domy, rezydencje, inwestują w mieszkania i w wyposażenie. Przywożą pieniądze zarobione za granicą i chcą się czuć bezpiecznie.
Do tej pory, jak wielu innych, Janiak miał biuro w domu. Dziś mówi, że lada moment przeprowadzi się do nowego lokalu.
- Ludziom trzeba zapewnić warunki socjalne, a kontrahentom wygodne miejsce spotkań. O ludzi do pracy coraz trudniej. Zbyt wielu dobrych fachowców wyjechało za granicę.
Filozofia biznesu
- Warto pracować na swoim, bo wtedy człowiek czuje się gospodarzem. To tak, jak byśmy w części zarządzali własnym krajem. Jak my będziemy mieli dobrze, to i kraj będzie miał dobrze - mówi po prostu.
Dodaje jeszcze, że zaczynał od zera.
- Od rodziców dostaliśmy samochód, i nic więcej - wspomina. - Na szczęście ja jestem optymistą. Porażki są dla mnie bodźcem. Bo jestem ambitny i wyciągam wnioski.
- Tak, nie mam czasu dla domu
- przyznaje. - Ale i to staram się przełamać. Kilka razy w roku wyjeżdżamy razem. Na niektóre szkolenia biorę rodzinę, bo często odbywają się one w atrakcyjnych miejscowościach. Jednak nie ma już, jak kiedyś, wspólnych wyjazdów na wakacje. To jest cena, jaką się płaci za samodzielność.
Maria Kolesiewicz