Gmina Józefów nad Wisłą apeluje do mieszkańców, żeby nie podlewali wodą pitną upraw. Pobór w gminnym wodociągu jest dwa razy wyższy niż normalnie. Ogrodnicy i sadownicy wolą płacić kilkusetzłotowe rachunki niż stracić zbiory.
Kategorycznie zabrania się podlewania i nawadniania upraw!!! W przeciwnym wypadku nastąpią ograniczenia w dostawie wody w nocy i w dzień – taki komunikat zamieściła wczoraj gmina. Władze Józefowa nad Wisłą i spółka komunalna apelują, by woda z kranów służyła jedynie do celów socjalno-bytowych.
Józefów to rolnicza gmina, jak wyliczają urzędnicy na 2 tysiącach hektarów rosną owocowe drzewa. Rocznie zbiera się tu 2 000 ton malin, 500 000 ton truskawek i 2 500 ton warzyw: ogórków, cebuli i kapusty. Sucha wiosna dla wszystkich producentów jest problem.
– To pierwszy w tym roku apel, chcemy zwrócić uwagę mieszkańców na problem zbyt dużego zużycia wody. Zwykle dzieje się tak w miesiącach letnich – lipcu i sierpniu, gdy nie pada. Ale już teraz jest sucho, a wiosna to czas ważnych prac pielęgnacyjnych, więc ludzie podlewają maliny, truskawki czy świeżo posadzone drzewka. Widać bardzo duży pobór wody. Jeśli zdarza się to sporadycznie, nie ma problemu, ale gdy przez tydzień codziennie – nie jest dobrze. A taką sytuację mamy teraz – tłumaczy Kamil Gajewski z Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych w Józefowie nad Wisłą.
Najlepiej pokazują to odczyty wodomierzy. Teraz są skoki zużycia, nawet o 100 procent więcej niż standardowo.
– Okresowo obniża się poziom wód z których czerpią nasze studnie, a mamy w gminie jedenaście ujęć wody. Nie pamiętam, żeby zeszłej wiosny dochodziło do takiej sytuacji, latem to się zdarza. Niektórzy mieszkańcy mają jeszcze własne stare studnie ale to sporadyczne sytuacje, większość korzysta z wodociągu, który jest w całej gminie – dodaje Gajewski.
– Jeszcze nie podlewałam. Dwa lata temu chyba zalałam korzenie młodym sadzonkom i widzę, że ci, którzy nie podlewali, mają lepsze zbiory. Malina musi mieć wilgoć ale nie nadmiar – mówi jedna z mieszkanek Chruśliny, która przyznaje, że widuje pojedyncze osoby podlewające swoje rośliny ale nie wie skąd czerpią wodę. Sama ma starą studnię i jak tłumaczy to nie jest woda „za darmo”, bo utrzymanie pompy też kosztuje.
– Kiedy okres wegetacji zbiega się z suszą dochodzi do takich sytuacji. Dzieje się tak niemal co roku. Kilka lat temu nawet okresowo wyłączaliśmy nocami wodę, żeby mieszkańcy nie podlewali upraw wodą pitną. Teraz mamy sygnały, że tak się dzieje. Ludzie robią to by nie stracić zbiorów. Metr sześcienny wody kosztuje u nas 3,20 zł, więc dostają w tym czasie rachunki sięgające kilkuset złotych ale to i tak im się opłaca – mówi Rober Główka, prezes józefowskiego PUK.
– Jest sucho, ale na razie podlewania wymagają drzewa, które właśnie zostały posadzone. Dwu-trzy letnie jeszcze sobie radzą. Maliny i truskawki, którym się właśnie zawiązują owoce bardzo potrzebują wody. Z roślinami jak ze zwierzęciem, człowiek chce ratować, zwłaszcza, że już poniósł koszty, zainwestował – mówi właściciel jednego z gospodarstw ogrodniczych spod Józefowa, który nie zauważa, żeby w kranach brakowało wody, może okazjonalnie jest niższe ciśnienie. Pytany czy wykorzystuje ją jedynie na domowe potrzeby potwierdza ale dodaje, że używa gdy musi przygotować opryski. Wówczas miesięczne płaci po 300 złotych.