To nie żarty. Za 15 minut w szkole wybuchnie bomba. Taką informację przyjął dzisiaj pracownik IV LO w Chełmie. Na szczęście był to tylko głupi żart.
Policjanci mieli sprawdzić pomieszczenia i zadecydować, co dalej. Kiedy jednak ktoś znowu do nas zadzwonił mówiąc, że z tym podłożeniem bomby to nie żarty i że wybuchnie ona za 15 minut to już skóra mi ścierpła. Nie było na co czekać.
Policjanci wyprowadzili uczniów ze szkoły. – W takim tempie, że nie pozwolili nam nawet zabrać z szatni ubrań i zmienić butów – mówi Kamil. – Mieliśmy się schronić w internacie.Uczniów i nauczycieli pod swój dach zgodzili się przyjąć także muzealnicy z dawnej Kaplicy św. Mikołaja.
Tymczasem w czasie całego zamieszania młodzież zdawała się dobrze bawić. – To pewnie dziennikarze zawiadomili szkołę o podłożeniu bomby, aby mieć o czym pisać – żartowali. Miny im nieco zrzedły dopiero, gdy usłyszeli, że stracone godziny lekcyjne i tak nie będą im darowane.
– Odrobimy je w najbliższą sobotę – mówi Koprukowniak. – Jeśli zatem ktoś liczył, że urwie parę lekcji, to się srodze zawiedzie. Bez względu na okoliczności szkoła ma obowiązek realizować program.
Rutynowo w akcji, oprócz policjantów, wzięli udział strażacy i ekipa pogotowia ratunkowego.
Funkcjonariusze Straży Granicznej przywieźli psa wyszkolonego w wykrywaniu materiałów wybuchowych. Niczego podejrzanego nie wywąchał.
– W większości podobnych sytuacji udaje nam się ustalić sprawcę – mówi Aneta Kokłowska-Wira, rzecznik chełmskiej policji. – Musi się on liczyć z odpowiedzialnością karną oraz pokryciem kosztów całej akcji. A te koszty, bagatela, idą w grube tysiące złotych.