Prokuratura Rejonowa w Krasnymstawie nadzoruje sprawę fingowanych stłuczek samochodowych i wyłudzania kilkudziesięciu tysięcy złotych odszkodowań. W procederze tym mogli uczestniczyć znani z imienia i nazwiska Ukraińcy. Aby to stwierdzić, należałoby ich przesłuchać. Tymczasem mężczyźni ci dawno już opuścili granice naszego kraju.
Międzynarodowej pomocy prawnej nie przecenia też Marek Czmielewski z chełmskiego oddziału zamiejscowego Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Na dowód przytacza postępowanie związane z ustaleniem okoliczności i sprawcy tragicznego wypadku drogowego w Dorohusku. Ukraiński kierowca tira rozjechał człowieka. Biegły ponad wszelką wątpliwość wskazał na niego, jako sprawcę wypadku. Nasz prokurator wcześniej jednak kazał wypuścić tego kierowcę. Ten wykorzystał okazję i wrócił na Ukrainę. - Kilka lat trwały poszukiwania tego człowieka - mówi Czmielewski. - W końcu sprawę z wnioskiem o przejęcie ścigania przekazaliśmy ukraińskim służbom. Czekaliśmy dwa lata, aby dowiedzieć się, że druga strona, najwyraźniej nawet nie analizując przedstawionych jej dowodów i opinii biegłego po prostu ją umorzyła. W tej sytuacji nie pozostawało nam nic innego, jak wznowić postępowanie i wszcząć międzynarodowe poszukiwania sprawcy wypadku.
Zdaniem Czmielewskiego, na pomoc prawną ze strony ukraińskich, rosyjskich czy białoruskich prokuratur czeka się bardzo długo albo nie spełnia ona oczekiwań. Uważa, że jest to sprzeczne z obowiązującymi w stosunkach międzynarodowych zasadami wzajemności. Zgadza się z nim Piotr Sitarski z Prokuratury Okręgowej w Lublinie, ale tylko w odniesieniu do czasu oczekiwania. •