To publiczny szalet, melina, noclegownia i wysypisko śmieci. Tak nazywają jedną z opuszczonych posesji mieszkańcy ul. Kossaka. Od lat zwracali się do kolejnych instytucji, aby zrobiły z tym porządek. Jak dotąd, bez rezultatu.
– Zależy mi, aby mój dom i jego otoczenie wyglądało przyzwoicie – mówi anonimowo jeden z mieszkańców. – Cóż z tego, kiedy obok wśród chaszczy i hałd śmieci stoi rudera, z której złomiarze zdążyli wybrać już wszystko, co tylko dało się sprzedać. A szczurów tam tyle, że raz kiedy mój kot się tam zabłąkał, to mało go nie zagryzły. Z piskiem uciekał do domu.
Nasz rozmówca spodziewa się właśnie córki z Brukseli wraz z jej belgijskimi przyjaciółmi. Już raz ich gościł. Pokazał im wszystko co najładniejsze w Chełmie i okolicach. Ale i tak najbardziej zapadł im w pamięci właśnie straszący oczodołami pustych okien i okolony hałdami śmieci zdewastowany dom.
Z opuszczonym budynkiem sąsiaduje także posesja Zofii Stachal. – Przyznaję, że w zimie był spokój – mówi pani Zofia. – Ale ledwie zrobiło się cieplej, znowu zaczęły się problemy. Wieczorami i nocą dochodzą mnie stamtąd pijackie krzyki i przekleństwa. Boję się. Czy na to draństwo naprawdę nie ma sposobu?
Wszyscy sąsiedzi skarżą się też, że z bezpańskiej posesji wiatr rozwiewa na wszystkie strony śmieci i rozsiewa chwasty. – Za jakie grzechy mam to znosić, skoro uczciwie płacę podatki i dbam o to, by moje obejście nie odstawało od miejskich standardów? – pyta jeden z nich, a pozostali gorliwie mu przytakują.
Mieszkańcy z Kossaka wzywali już na pomoc sanepid i straż miejską. Angażowany był też nadzór budowlany. A koszmarny dom jak straszył, tak straszy.
– Problem w tym, że ten dom ma kilku współwłaścicieli, spośród których dwóch mieszka w USA – mówi Krzysztof Giedz z chełmskiej straży miejskiej. – Do tej pory nie zdobyli się na uregulowanie stanu prawnego nieruchomości. Już kilkakrotnie wzywaliśmy ich do zaprowadzenia porządku na posesji, ale bez skutku. Dlatego poprzez sąd, ci mieszkający w kraju, byli już karani 500-złotowymi mandatami. Zapłacili je. Niestety współwłaściciele mieszkający w USA są poza naszym zasięgiem.
Giedz nie ukrywa, że straż miejska zamierza znowu wnioskować o ukaranie współwłaścicieli. Analogicznie do podobnych spraw tym razem sąd może podwyższyć wysokość mandatów nawet do 2 tys. zł. Czy to jednak wystarczy, aby rodzina w końcu poczuła się w obowiązku zadbania o ojcowiznę?