Komitet Chełmski w Izraelu zwrócił się do prezydenta Chełma z apelem o interwencję w sprawie wykorzystania budynku dawnej synagogi. Jego zdaniem, właściciel obiektu prowadzi w tym miejscu działalność, która jest niestosowna i budzi ich sprzeciw.
Autorzy listu są przekonani, że w czasie zawierania umowy kupna budynku nabywca musiał być poinformowany z jakim obiektem ma do czynienia i jakie to nakłada na niego ograniczenia. Pomimo to prowadzi w świątynnych murach działalność, którą uważają w tych warunkach za niewłaściwą. Losami chełmskiej synagogi zainteresowały się także opiniotwórcze środowiska w Nowym Jorku, między innymi wpływowa Liga Przeciw Zniesławianiu oraz takie tamtejsze tytuły prasowe jak "Daily News” czy "New York Sun”. List z Izraela trafił na biurko Krzysztofa Grabczuka, prezydenta Chełma dopiero we wtorek. Obiecuje, że niezwłocznie przygotuje odpowiedź.
Teresa Wolik-Dubaj, rzecznik prezydenta, przypomina, że miasto nigdy nie było właścicielem, ani dysponentem bożnicy. Również i to, że jej przejęciem nie były zainteresowane działające w Polsce organizacje żydowskie. Wcześniej Warszawska Gmina Wyznaniowa otrzymała za ten budynek ekwiwalent w postaci działek budowlanych na terenie miasta.
- Nie mamy wpływu na to, jak wykorzystywana jest dawna bożnica - mówi Wolik- Dubaj. - Obecnych właścicieli do porządku mogą przywołać jedynie służby ochrony zabytków. Mają one wszelkie instrumenty, by egzekwować ustalone warunki prowadzenia działalności gospodarczej w świątynnych murach. Dlatego prezydent wystąpi w tej sprawie do wojewódzkiego konserwatora zabytków. Ze swojej strony możemy jedynie prosić właścicieli, by prowadzili swoją działalność tak, by nie urażać czyichkolwiek uczuć religijnych.
Wczoraj nie udało nam się skontaktować ze Stanisławą Rudnik, kierownik chełmskiej delegatury Służby Ochrony Zabytków w Lublinie. Jej podwładni odmówili udzielenia informacji w tej sprawie.