Szansą na życie dla Michałka Romańczuka z Włodawy jest leczenie w niemieckiej klinice. 5-letni chłopczyk od 2,5 roku choruje neuroblastomę. To złośliwy nowotwór. Polscy lekarze nie są w stanie mu pomóc.
Później też nie było łatwo. Kiedy Michałek miał 3 miesiące, lekarz orzekł, że dziecko jest niewidome. – Znów rozpacz, wyjazdy do specjalistów, kolejne badania. Dzięki Bogu diagnoza znów okazała się błędna – dodaje pani Iwona.
Kiedy chłopiec skończył 2,5 roku, trafił do szpitala z objawami wirusowego zapalenia jelit. – Ten dzień zmienił nasze życie. Po wykonaniu szpitalnych badań, diagnoza brzmiała jak wyrok. Okazało się, że Michaś cierpi na neuroblastomę – ciężki złośliwy nowotwór – mówi Iwona Romańczuk.
– Lekarze z Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie stwierdzili, że nie są w stanie pomóc chłopcu. Rodzicom w tej sytuacji pozostało tylko czekać na śmierć dziecka – wspomina pani Dorota, która pomaga w zbieraniu pieniędzy na leczenie Michałka. – Zaczęliśmy wysyłać jego wyniki do klinik na całym świecie, dostaliśmy odpowiedź zwrotną od kliniki w Kolonii w Niemczech. Tam pracuje prof. Frank Barthold, jeden z najbardziej uznanych specjalistów zajmujących się neuroblastomą w Europie – dodaje.
Drugą pozytywną odpowiedź rodzice dostali od kliniki w USA, jednak wyjazd tam wiąże się ze zbyt dużymi kosztami. – Konsultacja z diagnozą w Kolonii kosztuje 10 tysięcy euro, do tego dochodzi koszt dojazdu w obie strony to 3600 zł i koszt pobytu rodziców w Niemczech – wyjaśnia pani Dorota. – Jeśli okaże się, że są szanse na leczenie, to każdy tydzień leczenia kosztuje 20 tysięcy euro.
Rodzinie udało się w ciągu dwóch tygodni uzbierać 16 tys. 49 zł i 25 groszy. Oprócz tego pięć tysięcy euro wpłacił jeden, pragnący zachować anonimowość darczyńca. Wciąż brakuje jednak ok. tysiąca euro.