W chełmskim szpitalu leków wystarczy zaledwie na tydzień, opatrunki skończą się najpóźniej za dwa tygodnie, a zapas błon rentgenowskich wystarczy już tylko na jeden dzień. Szpital utracił płynność finansową, a jego konto zajął komornik.
– Podstawowa przyczyna tej sytuacji, to spadek przychodów wynikających z kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia – mówi Robert Lis, dyrektor szpitala. – Z chwilą utraty części kontraktów, wskaźnik naszej płynności finansowej zaczął spadać.
Doszło do tego, że szpital stał się niewypłacalny. Dostawcy już o tym wiedzą i wstrzymali zaopatrzenie. Lis uspakaja, że szpital ma jeszcze zapasy, które pozwolą przetrwać najgorsze.
Nic dziwnego, że szpital wpadł w długi, skoro jego średnie miesięczne wpływy wynoszą około 5,5 mln zł, a miesięczne koszty to 7,4 mln zł. Na same płace z pochodnymi co miesiąc potrzeba ponad 4,6 mln zł, a na leki, materiały medyczne, odczynniki i podatki 1,6 mln zł.
Obecnie placówkę uratowałoby 7 mln zł. – Już wystąpiłem o pożyczkę do Zarządu Województwa Lubelskiego – mówi Lis. – Spotkałem się także z jego członkami, aby przedstawić naszą sytuację oraz możliwości jej naprawy. Naturalną koleją rzeczy to, czy pożyczkę otrzymamy, będzie zależało od przygotowywanego przez nas programu naprawczego.
Najważniejsze jest teraz przywrócenie szpitalowi płynności finansowej. Druga sprawa to uregulowanie zobowiązań wobec pracowników. Od Zarządu Województwa kierownictwo szpitala oczekuje zatem środków i czasu niezbędnego na działania naprawcze.
Te działania to zwiększenie i ustabilizowanie przychodów szpitala. Sposobem na to jest przekonanie NFZ, że chełmski szpital jest wart lepszych kontraktów, niż ma obecnie. Wzbogacając ofertę, dyrektor Lis planuje dokupienie specjalistycznego sprzętu medycznego, jak chociażby laparoskopu. Chce także doposażyć Szpitalny Oddział Ratunkowy oraz podnieść standard stacji dializ. Z kolei zarząd oczekuje od niego także wyzbycia się części niepotrzebnego majątku
– Nasz szpital przeżywa kryzys, ale niezmiennie służy ludziom – mówi Mariusz Kowalczuk, zastępca Lisa. – Wykorzystanie łóżek sięga u nas 86 proc. To bardzo dobry wynik.
Kowalczuk podkreśla również, że szpital pogrążył się przez tzw. nadwykonania, czyli świadczenia nierefundowane przez NFZ. Tylko w pierwszym półroczu kosztowały one placówkę 3,9 mln zł.
– Gdyby NFZ nam za to płacił, nie mielibyśmy obecnych problemów – dodaje Kowalczuk. Podliczył też, że za nadwykonania w latach 2008–2010 szpitalowi należy się od NFZ 16 mln zł. Przynajmniej część tej kwoty kierownictwo szpitala chce odzyskać na drodze sadowej.