Widziano je na łąkach, drogach, podwórzach. Nieliczne potrafią się zakraść także do budynków. Na swoje nieszczęście.
Bo kontakt z ludźmi to dla nich najczęściej wyrok śmierci. Choć powinniśmy je chronić, zabijamy. Ze strachu i niewiedzy.
- To jakaś plaga. Tylko w stodole znalazłem trzy - mówi pan Kazimierz z gminy Białopole. - Trafiają się na podwórzu i na łące. Nigdy ich tyle tutaj nie było. Najbardziej boimy się o dzieci.
Niepotrzebnie - uspokajają przyrodnicy. Z opisu mieszkańców wynika jednoznacznie, że napotkane węże to zaskrońce. Są niegroźne dla ludzi. Nie można robić
im krzywdy, bo tak jak wszystkie gady w Polsce, są objęte ochroną. Niestety, do naszej redakcji dotarły informacje, że zaskrońce są zabijane. - Widziałam na własne oczy jak sąsiad zatłukł zaskrońca szpadlem - mówi jedna z naszych Czytelniczek. To nie jest odosobniony przypadek. Wiele osób właśnie w taki sposób reaguje na widok węży. Tym bardziej że w ostatnich tygodniach pojawiło się ich szczególnie dużo.
Bochen podkreśla, że zaskrońce nie są groźne dla ludzi. Do tego są płochliwe. Gdy zauważą intruza, uciekają. Tylko bezpośredni kontakt z tym stworzeniem może być nieprzyjemny. W sytuacji zagrożenia wyrzuca z siebie bowiem cuchnącą ciecz.
Jak rozpoznać zaskrońca? Po obu stronach tylnej części głowy ma jaskrawożółte, pomarańczowożółte bądź zielonkawożółte plamy. Reszta ciała jest na ogół zielonkawa, czasem zielonkawoszara. Sporadycznie zdarzają się osobniki prawie czarne.
- Zaskrońce są naprawdę bardzo sympatyczne - przekonuje Bochen. - Zauważy
to każdy, kto spróbuje wyzbyć się irracjonalnego lęku przed wężami i choć przez chwilę poobserwuje te fascynujące stworzenia.