Osierocone rodzeństwo zostało zdane tylko na siebie. Nie mają własnego domu, ani pieniędzy na utrzymanie. Mają za to wspomnienia, o których nikt nie chciałby pamiętać.
- To coś niewyobrażalnego - mówią sąsiedzi Martyny i Pawła. - Nie sposób sobie wyobrazić, co czują ci młodzi ludzie. Zastanawialiśmy się, jak można im pomóc. Teraz nie mają ani ojca, ani matki. Tak jakoś się dogadaliśmy, żeby może choć trochę pieniędzy dla nich nazbierać na te pierwsze dni. Przeszliśmy po naszej ulicy. Każdy dorzucał, ile mógł. Nikt nie odmówił.
Sąsiedzi chcą pozostać anonimowi. - Nie robimy tego dla sławy - mówią.
Spontaniczna zbiórka pieniędzy, choć nieoceniona, nie rozwiązuje problemu. Rodzeństwo lada chwila straci dach nad głową. Do tej pory mieszkali razem z matką w wynajętej oficynie. Teraz dowiedzieli się, że nie będą mogli tam dłużej pozostać. Zresztą trudno zasypiać w miejscu, w którym zamordowano matkę.
Trudną sytuacją Martyny i Pawła zainteresowaliśmy chełmską radną Małgorzatę Derlak. - Nie sposób przejść obojętnie wobec takiej tragedii - mówi Derlak. Radna zaapelowała w czwartek o pomoc do miejskich urzędników. Odzew przyszedł bardzo szybko.
- Pracownicy socjalni nawiązali już kontakt z tą rodziną i sąsiadami - mówi Danuta Cichowicz, dyrektor Wydziału Spraw Społecznych. - MOPR zaproponuje dzieciom na najbliższe pół roku miejsce w ośrodku interwencji kryzysowej. Będą tam miały zapewnione jedzenie, odzież i pomoc psychologiczną. Pomoc społeczna udzieli też wsparcia finansowego.
Jest też szansa na stałe mieszkanie. Rodzina już wcześniej ubiegała się o lokal komunalny. Henryk Gołębiowski, dyrektor Wydziału Infrastruktury obiecuje pomoc. - Na razie nie mamy wolnych lokali, ale kiedy tylko jakiś pozyskamy, wyremontujemy go i przekażemy tej rodzinie - mówi.
W piątek w Chełmie odbędzie się pogrzeb Barbary. Jej zabójca jest już za kratkami. Grozi mu dożywocie.
Imiona zostały zmienione