Chociaż proboszcz prawosławnej parafii Narodzenia NMP we Włodawie nie spóźnił się na koncert, wolnych miejsc już nie było.
Podobny zawód, jak ks. Ignaciuka, spotkał wielu innych gości festiwalu. Równym powodzeniem co koncert krakowskich klezmerów cieszył się także występ znanego już we Włodawie André Ochodlo, Niemca, który w Polsce śpiewa żydowskie piosenki i w Sopocie dyrektoruje Teatrowi im. Agnieszki Osieckiej. Wyczynem było także dostanie się na spektakl "Ja jestem Żyd z Wesela” w wykonaniu aktorów Teatru Starego w Krakowie, Jerzego Nowaka i Tadeusza Malaka.
- To już tradycja naszego festiwalu, że goście nawet na dwie godziny przed koncertem czy spektaklem starają się zająć dobre miejsca - mówi Marek Bem, reżyser imprezy i dyrektor Muzeum Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego. - W przeciwnym razie skazaliby się na oglądanie tego, czy innego scenicznego wydarzenia nie oko w oko z artystami, ale na ustawionym na zewnątrz telebimie.
Włodawska publiczność po latach obcowania z artystami najwyższej miary potrafi już doceniać ich kunszt i sceniczny talent. Nie boi się spontanicznie reagować na to, co dzieje się na scenie, czy też nagradzać muzyków bądź aktorów owacjami na stojąco. Tak, jak spotkało to krakowskich aktorów z Teatru Starego: André Ochodlo czy Aloszę Awdiejewa. Włodawianie po prostu nie mogli się z nim rozstać i czterokrotnie wywoływali go na scenę.
Jeśli Awdiejew rozgrzał festiwalową publikę do czerwoności, to Krzysztof Kolberger, który w kościele św. Ludwika recytował utwór Karola Wojtyły "Pieśn o Bogu ukrytym”, bądź Krakow Gospel Choir sprawili, że publiczność się wyciszyła. Podobny efekt towarzyszył także występom prawosławnych chórów z Warszawy i białoruskiego Mińska.
- I to właśnie cały nasz festiwal - cieszy się Bem. - Chodziło nam przecież o to, by przez trzy dni publiczność na przemian bawić, wzruszać i pobudzać do głębszej refleksji. Tak, aby nikt nie pozostawał obojętny.