Bezrobotni, którym Powiatowe Urzędy Pracy w ubiegłym roku przyznały bezzwrotne dotacje na rozpoczęcie działalności gospodarczej, muszą od nich zapłacić podatek. Ministerstwo Finansów odkryło karty dopiero na początku lutego, chociaż
program wdrożono z początkiem czerwca ubiegłego roku.
– Ależ ja cieszyłam, kiedy przyznano mi bezzwrotną dotację na założenie osiedlowego sklepiku – mówi młoda chełmianka. – Już mi się wydawało, że nareszcie stanę na nogi. A tu proszę, z kwoty 11 tys. zł, którą w całości zainwestowałam, przyszło mi teraz oddać fiskusowi około 2 tys. zł. I skąd ja teraz wezmę te pieniądze?
Jak zapewnia Alicja Nawrocka, zastępca dyrektora urzędu, tak ona, jak i jej współpracownicy od początku mieli wątpliwości w kwestii nieopodatkowania dotacji. Twierdzi, że dzielili się nimi z bezrobotnymi. Dlatego też w Chełmie jest mniej rozczarowanych niż na przykład w Zamościu.
– Wielu bezrobotnych, którzy otrzymali dotację i teraz przyszło im dopisać ją do rocznego zeznania podatkoweg, o nie ukrywa rozczarowania – mówi Marian Hawrylak, zastępca dyrektora PUP w Zamościu. – Nie informowaliśmy ich o tym obowiązku, gdyż po prostu nie mieliśmy na ten temat wiedzy.
Zamojski PUP od września do końca grudnia ubiegłego roku przyznał 60 dotacji. Chełmski ponad 30. Bezrobotni ubiegali się o pieniądze między innymi na produkcję biżuterii z naturalnych pereł, transport mebli czy renowację antyków. Średnio każdy z nich dostał około 10 tys. zł. Większość z nich miała szansę utrzymać się na rynku. Tymczasem niespodziewany wydatek niektórych może rozłożyć na łopatki. Tak Nawrocka, jak i Hawrylak nie chcieli komentować roli, jaką w powstałym zamieszaniu, wywołały ministerstwa Finansów oraz Pracy i Polityki Społecznej. Na pewno przepływ informacji z jednego do drugiego był spóźniony. Na szczęście ostateczną wykładnię w sprawie obowiązku uwzględnienia dotacji w zeznaniu podatkowym ogłoszono przed upływem terminu składania PIT-ów. Dzięki temu nowo upieczeni przedsiębiorcy przynajmniej uniknęli płacenia kar fiskusowi.